Pytanka

pytankadomnie@interia.pl

Pytania kierujcie pod e-mail podany powyżej

piątek, 30 sierpnia 2013

Dzień 10 i 11 przygotowań do ślubu Gabi

Dzień 10
Ta dada dam....
Dzisiaj przyjechali rodzice naszej panny młodej.
O godzinie dziesiątej Gabi pojechała przywitać ich na lotnisku i zaprowadzić do hotelu (w piwnicy nie ma miejsca dla kolejnych dwóch osóbek). No i Gabi tam z nimi została...
Wróciła do piwnicy z dość dużą paczką pod pachą. No ok, nie zdziwiłam się, bo rodzice długo jej nie widzieli, a do piwnicy dotarła w dość nietypowy sposób (czyt. dzień 7) no i wypadałoby coś jej dać. Myślę sobie "może to jakiś zestaw talerzy, albo jej wielki pluszak", ale ostatecznie rozmowa z Gabi wszystko wyjaśniła.
 G: Heej... bo wiesz, jest taki mały problem...
P: Nie ma żadnego problemu, idziemy do SSŚ.
G: A ja właśnie w sprawie sukni ślubnej.
P: Czego zaś chcesz?!
G: No ale właśnie chodzi o to czego nie chcę.
P: Zaczniesz mówić po ludzku?
G: Mama dała mi swoją suknię ślubną, a ja ją przyjęłam...
P: CO ZROBIŁAŚ!?
G: Wzięłam od swojej mamy jej suknie ślubną i mam ją w tym oto pudełku...
P: A ta po którą idziemy to co?! Zapłacisz za nią nawet z tą cholerną zniżką ponad tysiąc dolców, tylko po to żeby spoczęła w szafie?!
G: No na to wychodzi.
P: Ok, od tej pory ja i Marian nie pomagamy ci planować ślubu. Idź z tym do swoich rodziców, niech zrobią po swojemu, a ty im nie odmawiaj.
Potem odwróciłam się do niej plecami i rzuciłam w nią wszystkimi ulotkami. 
G: A, no właśnie. Podobno mają dla mnie zespół na wesele. Powiesz chłopakom że nie mogą zagrać?
P: Sama im to powiedz. Zobaczymy jak oni się wyrażą na ten temat. Może swoich idoli posłuchasz...
Gabi odłożyła suknię na łóżko i wyszła z piwnicy. Jakieś dziesięć minut później usłyszałam że ktoś spadł z krzesła, a potem głośne "O FUCK" Andy'ego. Ciekawe jak poszło Gabi...-Podoina
 Dzień 11
Dzisiaj było ok. Nie musiałam nic załatwiać i mogłam spotkać się wreszcie z moim Bobem... Poszliśmy na pizzę i tak jak kiedyś, powygłupialiśmy się razem w parku. Cóż za piękny dzień. A wieczorem mogłam popatrzyć na Gabi, która tonie w ulotkach i innych świstkach.-Podoina
 

środa, 28 sierpnia 2013

Dzień 9 przygotowań do slubu Gabi

Teoretycznie to dzisiaj mamy luz. Musiałyśmy tylko odebrać suknię i buty naszej Gabi. No ale to suknia naszej Gabi i oczywiście na co musiała narzekać...
Kiedy weszłyśmy do SSŚ moja przyjaciółka miała mega zaciesz. Już była ucieszona z powodu pięknej sukni którą przecież sama zaprojektowała! Podeszłą do pań przy stole i spytała się o nasze zamówienie. Wyższa pani która z czego wiem nazywa się Cloe i niższa pani która z tego co pamiętam nazywa się Carol poszły do składowni ( czy jak tam się nazywa miejsce w którym przechowują sukienki), a wrócił z manekinem w sukni Gabi i w pantofelkach w których pójdzie do ołtarza. Moja droga Gabi oczywiście jak już mówiłam, musiała narzekać.
Cloe: Pozwoliłyśmy dodać parę małych szczegółów które pozwolą pani poruszać się w tej sukni.
G: No ok, ale ta suknia nie jest moją suknią ślubną.
Carol: Ależ jest! Wszystko jest tak jak pani powiedziała...
Cloe: I z tymi szczegółami które pani dorysowała. Różnica polega na tym że ta suknia ma szerszy dół, dzięki czemu będzie pani mogła w niech postawić kroki.
G: Ale suknia którą opisywałam nie miała ŻADNYCH niebieskich wstążek.
 Carol: Tu się z panią zgodzę, ale...
G: Czyli zgadza się pani ze mną że pozmieniała pani projekt?
Carol: Nie ja. Ja jestem od prezentacji, szkicu wstępnego i zbierania wymiarów. Tak samo z resztą jak Cloe.
G: Kto jest więc odpowiedzialny za te wstążki?
Cloe: Annabell...
G: Mogą panie ją tu przyprowadzić?
Carol: No dobrze. Proszę poczekać...
Potem przez pare minut musiałyśmy czekać na niejaką Anabell. W tym czasie zdążyłam porozmawiać z Cloe o Gabi. Kiedy skończyłam jej tłumaczyć, do sali weszła Carol z Annabell. Byłą to niska pani około lat dwudziestu. Miała ciemne włosy spięte w kok wąskie zielone oczy i grymas oburzenia na twarzy.
A: Hę?
G: Dzień dobry. Chodzi nam o moją suknię.
A: No domyślam się, bo wie pani to jest Salon Sukni Ślubnych i chyba wiem co tutaj sprzedajemy.
G: Ale ja myślę że tabliczka z napisem "Zrobimy wszystko według twojego projektu" powinna być zdjęta z waszych drzwi.
A: Niby czemu?
G: Mój projekt nie zawierał niebieskich wstążek.
A: No ale wie pani, to nie ja je doszyłam.
G i P: TO DO CHOLERY JASNEJ KTO?!
A(do Carol): Kto szył tą suknię?
Carol: Nina. Iść po nią?
A: Idź i się pospiesz.
Kiedy chwilę potem do sali weszła niejaka Nina, zaczęło się robić na prawdę nieprzyjemnie. Nina byłą jeszcze bardziej niemiła niż Annabel.
G: Dzień dobry. Co to za wstążki?!
N: Szerokość dwa centymetry, kolor "wiosenne niebo"...
G: Po co one tutaj są?
N: No jakby pani nie widziała...
P: Może pani zachować resztki kultury?
N: Nie?
P: Ciekawe czy pani rodzice są z pani wychowania dumni...
N: A co panią to!
P: Przy rozmowie z klientem trzeba zachować resztki wychowania, którego jak widać pani nie ma.
Carol (szeptem do Cloe i Annabel): Trochę w tym racji. 
Cloe (szeptem do An. i Car.): Idziemy po popcorn.
( We trójkę powstrzymują śmiech)
G: Ale powróćmy do mojej sukni... W moim projekcie nie było żadnych wstążek.
N: No to je wyciągnę! Dżizys...
 I wtedy się zaczęło. Kiedy Nina wyciągnęła wstążki, suknia została pozbawiona spódnicy.
A: Uuu... szef nie będzie zadowolony.
(Cloe robi sweet focie Gabi, Ninie oraz przy okazji mi.
Nina próbowała się tłumaczyć że to nie ona itd. ale kto jej uwierzy jeśli ona dostała zlecenie odnośnie sukni Gabi. Ostatecznie suknie odbierzemy jutro ze zniżką 50% za kłopoty (innymi słowy, żebyśmy po prostu były cicho i nie wnosiły zażalenia do sądu). Ale no cóż... Gabi musi czuć się wyjątkowo.-Podoina

 
 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Dzień 8 przygotowań do ślubu Gabi

Cała uroczystość coraz bliżej!
Dzisiaj idziemy załatwić sukienki dla druhny Marian i druhny Podoiny. Tsa... to nie takie łatwe jak mogłoby się wydawać. No a prościej mówiąc- te miarki na serio łaskoczą! Panie krawcowe znowu były zbulwersowane. Szczerze mówiąc to się im nie dziwię, też bym się zbulwersowała jakby ktoś ciągle mi się śmiał i uciekał. No ale sukienki nam zaprojektowały i przy okazji dowiedziałyśmy się że suknia ślubna Gabi jest już prawie gotowa i że tylko brakuje w niej rękawów. Ciekawe czy jest taka cudowna jak w projekcie...
Po wyjściu z salonu poszłyśmy na kebaba do budki z kebabami (tsa... masło maślane). A jak wyszłyśmy z kebaba to pożegnałyśmy Marian, która jest taka zajęta jak rolnik zbiorami w zimę. Poszłyśmy sobie do parku gdzie za nogę na drzewie na lince został powieszony Jake, a trzymali go Bob, Ronnie, Jacky i Ryan.
G: Co się stało i czemu on wisi za nogę na drzewie?
Ro.: To jakieś dzieci zastawiły pułapkę na normalnych ludzi...
Jake: Dzieci o imionach Ronnie, Jacky, Bob i Ryan...
Jacky: Cicho siedź!
P: Troszkę dziwnie to słychać twoim głosem. 
(Napad śmiechu) 
Jacky: Jakież to śmieszne...
Jake: Może mnie któraś z was odwiąże?
(Gabi biegnie odwiązać swojego ukochanego)
  G: Już lepiej?
Jake: No pewnie! Dziękuje.
Ryan: Zepsuliście nam zabawę...
(Udaje że płacze)
Bob: Hejka!
P: O cześć misiu!
( Rzuca się na Boba)
Kiedy wszyscy już się po wyżalali i przywitali poszliśmy usiąść sobie na ławce. A dokładniej, na ławce i wszędzie obok niej. Dzieci jak szły z rodzicami troszkę dziwnie się na nas patrzyły, albo zaczynały biec sprintem jak najdalej od nas. No cóż wyglądaliśmy trochę strasznie. Siedem osób większość ubrana na czarno i oczywiście posiadający mega mocny make-up a do tego rozmawiający w dziwny sposób...-Podoina



P.S
Nie mam weny i mam beznadziejną klawiaturę w komputerze :-( 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

dzień 6 i 7 przygotowań do ślubu Gabi

Dzień piąty ominiemy, albowiem Gabi nocowała u swojego lowelasa i za nic nie chciała mi zdradzić tego jak idą przygotowania.

Dzień 6
Dzisiaj naszym celem był projekt sukni ślubnej. Wykonać go w SSŚ, omówić i dzień przed ślubem odebrać sukienkę. Wydaje się łatwe... ale to tylko pozory, jeśli jako klientkę ma się Gabi. Z samego rana ubrałyśmy się i poszłyśmy do SSŚ. Gabi musiała stanąć na podeście i panie zebrały jej wymiary. Nieźle im przeszkadzała przy tejże czynności. Wierciła się krzycząc swoim ospałym, porannym głosem:
"TO ŁASKOCZE LUDZIE", albo "GDZIE MI TĄ MIARKĘ DAJESZ?!"
Według mnie cała sytuacja wyglądała oczywiście przekomicznie, ale dla pań które ją mierzyły już nie za bardzo. Kiedy miały już jej wymiary zabrałyśmy się za projekt.Pierwsze co- opis sukienki wg. Gabi. Opisywanie jej trwało ok. 2 godziny, a potem panie pracujące poszły wykonać szkic. Gabi od razu musiała dodać coś od siebie. Z bufiastych krótkich rękawów zrobiła długie koronkowe z falbaniastym zakończeniem. Dorobiła czarne i czerwone hafty...i w ogóle pozmieniała dużo rzeczy. Po wyjściu z salonu powiedziała że w dniu ślubu musi się czuć wyjątkowo. No ok, ale bez przesady...



Dzień 7

Dzisiaj jadłospis na wesele. Ogólne to tylko przystawki, ale przecież goście muszą to zjeść? Puściłyśmy na full muzykę. Z mojej Mp4 jako pierwsze poleciały piosenki Lost In Darknes i Prepare Your Weapon zespołu Escape The Fate.
Gabi wybrała dosyć standardowe menu. Koreczki, mini-kanapki, dodatki do czekoladowej fontanny, galaretki, pijane misie, ciasta i ciastka wszelkiego rodzaju...itd. jeśli chodzi o napoje również standardowe tutaj nie było dylematów. Albo może Gabi się nad nami zlitowała?-Podoina

 

piątek, 23 sierpnia 2013

Dzień 3 i 4 przygotowań do ślubu Gabi

Siemango! Miło mi znowu móc do was napisać ;-)
Dzień 3
Z góry dobiegały dźwięki przewracanych mebli-pewnie ktoś był pijany. Ale ja i Gabi wybierałyśmy kwiaty na ślub i wesele. Moja BFF była coraz bardziej załamana. Wiedziałam jak się czuła- ja się tak czułam kiedy organizowałam jej "pogrzeb" (wpis nr. 31,32,33). Ale nie ważne, nie będę jej wypominać tego głupiego żartu.
Zastanawiałyśmy się właśnie które kwiaty są ładniejsze- tulipany, czy magnolie, a nagle dosłownie wpadła do nas Marian.
M: Głupie wejście...
P: Jest bardzo mądre, tylko ty nie jesteś na tyle mądra, aby umieć przez nie przejść.
M: Miło z twojej strony...
P: Wiem! (Uśmiechnęłam się wtedy niczym moja młodsza siostra.)
G: No i jak?
M: Mam tort. Wniosą go na początku przyjęcia do sali, a potem będzie "wielkie" wejście.
G: Dziękuje że mi pomagasz.
M: A od czego są przyjaciółki?
G: Od wszystkiego, od czego nie są rodzice.
M: A mianowicie?
G: Wychodzi że ogłupiałaś przez tą pracę...
M: Nie no jaja sobie robię.
P: Tort będzie taki jak go wymyśliłyśmy?
M: No raczej. Macie kwiaty?
P i G: Niestety jeszcze nie.
M: To je w końcu wybierzmy.
Więc usiadłyśmy na podłodze i zaczęłyśmy się zastanawiać.
Wyszło na to że magnolie nie pasują.

 Tulipany są zbyt...twarde.
 Ale i tak będą stały dla ozdoby w wazonach postawionych na stole na weselu. Następnymi kwiatami w kolejce były słoneczniki.
 Ale one będą zbyt... duże. Więc zostały bzy i róże.
I takie właśnie Gabi kwiaty zażyczyła sobie żeby były w bukiecie.

Dzień 4
Od razu po przebudzeniu się, wstałam z łóżka i zobaczyłam Gabi patrzącą na przykładowe zaproszenia.
P: Może najpierw lista gości?
G: W sumie racja...
Usiadłyśmy na podłodze (od kiedy mamy włochaty dywan, jest bardzo wygodna) i zaczęłyśmy wymieniać osoby które miały być na pewno na ślubie i te które miały być na weselu. W tle leciała piosenka "Game Over" zespołu Falling In Reverse która była na płycie którą dostałam od Ryana.
 G: Zaproszę na pewno tych kochanych debili z Black Veil Brides i Falling In Reverse.
P: Oni będą ci grać na weselu...
G: CO? KTÓRZY?! 
P: Black Veil Brides, no ale wiesz, nie tylko swoje piosenki.
G: Ouh... to dobrze. Dalej... na pewno ty i Marian. Można zabrać osobę towarzyszącą.
P: Ok ok. 
G: Na pewno Jake...
P: Jakby musiał mieć zaproszenie na swój ślub i swoje wesele...
G: A no w sumie racja.
 P: Rodziców zapraszasz na pewno.
G: Tak...
P: Może lepiej by było jakbyś planowała to ze swoim przyszłym mężem?
G: No chyba racja. Idę do niego.
I wybiegła z piwnicy jak torpeda. Więcej jej tego dnia nie widziałam, bo poszłam z Bobem na naleśniki- Podoina

 
 



   

środa, 21 sierpnia 2013

Dzień drugi przygotowań do ślubu Gabi

No a więc jak już mówiłam dzisiaj przyszła do nas Marian... ale zacznijmy od początku.
Kiedy wstałam rano zobaczyłam Gabi. Miała podkrążone oczy, nie uczesane włosy, ubrana była w piżamę w misie, a makijaż spływał jej strumyczkami po twarzy. Przeglądała ulotki różnych sal bankietowych, a że to Gabi, wiedziałam że siedzi przynajmniej od czwartej nad ranem i nie może się zdecydować którą wybrać.
P: Gabi?
G: Co?
P: Nie możesz się zdecydować, co?
G: No nie mogę...
P: Spodziewałam się takiej odpowiedzi. Od której?
G: Nie wiem. Od razu jak wstałam zaczęłam oglądać. 
P: Chyba dawno wstałaś...
G:Nie, to ty wstałaś późno. 
P: Pomóc ci?
G: Przydałoby się...
P: Jakie masz dylematy?
G: Zastanawiam się nad trzema salami.
P: Pierwsza ma jakie szczególne punkty?
G: Czekoladowe fontanny i catering za darmo.
P: Druga?
G: Darmowy zespół muzyczny, firmowy...
P: Drugą sobie odpuść...Trzecia?
G: Darmowy catering i tort.
P: Czyli fontanny czekoladowe, albo tort?
G: Mhm...
I zaczęłyśmy się zastanawiać. Wyszło po około godzinie na to że wolimy czekoladę od tortu. Poszłam się przebrać (potem musimy przecież to wszystko pozałatwiać) i zaraz po wejściu do naszej trochę prowizorycznej łazienki usłyszałam że Gabi na kogoś krzyczy.
Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam Marian siedzącą na łóżku należącym teraz do Gabi, ale wcześniej należącym do niej. Miała straszne worki pod oczami, wyglądała tak jakby przez ostatni miesiąc w ogóle nie spała. Ale strój miała zadbany i w ogóle mega poważny.
Gabi patrzyła na nią wzburzonym wzrokiem. Zastanawiało mnie co się stało.
G: Ema, co ona tu robi?
M: Sama po mnie dzwoniłaś człecza mendo... 
G: Tak tylko Ema może do mnie mówić, więc zamknij mordę i przez chwilę siedź cicho...
M: Dobra, dobra, boję się.
G: Ema, ona chcę ten swój zespół wcisnąć mi na wesele.
P: Zespół JA załatwiam i podejrzewam że Gabi będzie się podobał.
M: To od czego ja tu do cholery jestem?!
P: Żeby nam pomóc. Na przykład przy torcie.
M: Gabi?
G: Tak?
M: Masz jakąś cukiernię na oku?
G: Tak! Cukrowy kącik!
M: A gdzie to jest?
P i G: W Ponyville!
M: Bardzo śmieszne. Ale my nie jesteśmy kucykami i nie mieszkamy w Ponyville...
G: Nie mam cukierni...
M: Proponuję "Wisienka na torcie".
G: Okok, a gdzie to jest?
M: Obok budki z hot-dogami w której pracowałyśmy.
P: Od kiedy? Przecież tam był sklep z żelkami!
M: Po drugiej stronie...
P: No chyba że tak...
Na temat tortu rozmawiałyśmy dosyć długo, a konkretnie do czasu kiedy Marian wzięła jego opis z rysunkiem poglądowym i wyszła do pracy. Gabi była w lekkim szoku. Ja zadzwoniłam w sprawie tej sali bankietowej i zamówiłam termin na dzień ślubu około godziny piętnastej.Z tym ślubem jes tyle zamieszania...-Podoina
 
 
   
 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Dzień pierwszy przygotowań do...

Siemanko! Dawno do was nie pisałam i straciłam rachubę czasu, więc będzie troszkę inaczej...
Żyjemy w piwnicy Andy'ego już dłuższy czas i na razie teoretycznie wiemy o tym tylko ja, Gabi, Marian i osoby z którymi chodziliśmy do klasy w podstawówce. No ale będę z wami szczera- parę osób wie że Andy ma nieproszonych domowników w piwnicy, tyle że oni myślą że jesteśmy duchami. No ale dzisiejszy wpis nie będzie o tym...
Ostatnio zdarzyła się cudowna rzecz... a mianowicie JAKE OŚWIADCZYŁ SIĘ GABI!
Jak o tym usłyszałam to nieźle się zdziwiłam. Jake z tego co wiem, nie jest osobą poważną i raczej nie spodziewałam się tego. Więc po krótkim oszołomieniu pogratulowałam Gabi i zaczęłam wypytywać ją o więcej.
Termin ślubu i różne takie rzeczy... no wiecie-ogólna organizacja. 
Zostałam druhną Gabi. Dowiedziałam się również że ślub jest zaplanowany na... za dwa tygodnie! Czyli  jednak dwie nieodpowiedzialne osoby biorą ślub i nie opanowały sztuki organizacji...
Gabi nie ma sukni, Jake garnituru, nie wiadomo gdzie będzie wesele,nie wiedzą kogo zaprosić na ślub, na wesele,  nie mają pomysłu na tort, jakie kwiaty... po prostu nic, a ślub już za dwa tygodnie. No ale nic, trzeba kobiecie pomóc. Jutro ma do nas przyjechać Marian i pomóc nam w organizacji.
Mam nadzieję że tym razem chociaż posłucha Gabi w pewnych kwestiach-w końcu to ona wychodzi za mąż.
A dla tych troszkę mniej kumatych typu moja mysz Pimpek, tytuł wpisu brzmi "Dzień pierwszy przygotowań do ślubu Gabi".
Wiecie, nie myślę oczywiście że jesteście tępi, ale to tak dla przypomnienia :-)
Na dzisiaj to koniec- trzeba iść załatwić mojej współlokatorce,przyjaciółce sukienkę ślubną :-)
-Podoina
P.S- Oczywiście Gabi chce mieć czarny welon... Gdzie ja znajdę takie cudo?
 
 
    

Inffo :-)

Hejjo! Po dłuższej nieobecności wreszcie się do was odzywam!
Po pierwsze chcę ogłosić nowe zmiany.(plus znowu nadciąga masakra klawisza"enter")
Nie chcę mi się odliczać dnia od ostatniego wpisu (nie lubię matematyki) i zacznę tak jakby nową serię wpisów i będę odliczać dni inaczej niż przedtem.
Zepsuł mi się komputer i w nowym mieszkaniu nie mam neta więc muszę biegać do biblioteki. Z tego powodu nie codziennie będą się pojawiały nowe wpisy. 
Na razie to tylko tyle jeśli chodzi o zmiany :-)
Miłego czytania wam życzę :-) -Podoina