Pytanka

pytankadomnie@interia.pl

Pytania kierujcie pod e-mail podany powyżej

czwartek, 30 maja 2013

dzień 85 - czyli poranek w domu.

Dzisiaj rano, zaraz po tym jak wstałam, pomyślałam żeby zrobić coś głupiego-wyjść jak gdyby nigdy nic z piwnicy. Założyłam czarną perukę Samary na głowę, otworzyłam z trudnością drzwi i weszłam po schodach.  Poczułam cudowny zapach świeżości. Stałam w miejscu i słuchałam jak Julliet chrapie. Weszłam do łazienki i poczułam odór perfum Julliet. Nie wiem po co tam weszłam, ale ok. Potem zaryzykowałam i wspięłam się po schodach na piętro, a potem na strych. Nie było tam nikogo-czyli intruzi nr.2 się wynieśli. Trochę pogrzebałam w starociach, ale nic ciekawego nie znalazłam. Pomyślałam że lepiej zejść na dół i nie dać się złapać domownikom. Ale niestety domownicy powstawali... Ze schodów widziałam Julliet schodzącą do kuchni. Zeszłam powoli ze schodów i przeszłam przez korytarz. Już byłam przy drzwiach, kiedy przewróciłam jakiś słoik. Julliet chyba to usłyszała bo rzuciła się biegiem. Na szczęście zdążyłam zamknąć drzwi i zaczęłam mozolnie zasuwać belkę. Potem poszłam się przyszykować do pracy. Ciągle słyszałam jak ktoś próbuje dostać się dobić do drzwi- to był chyba Andy, bo Julliet na pewno nie ma tyle siły.-Podoina


dzień 84 - No no tentego

Krótkie informacje :-)

Jak mogliście już wcześniej zauważyć, na blogu trochę się zmieniło. Przybyło gadżetów, zmieniło się tło... a wszystko dlatego że po prostu mi się troszkę nudziło :-)

dzień 84
Dzisiaj od rana siedzę w teatrze... Grunt że jest co robić ;-)


środa, 29 maja 2013

dzień 83 - Gdzie podziała się Marian?

Wczoraj weszłam do piwnicy i zobaczyłam list. Był napisany na komputerze, był od Maraiana.

drogie dziewczyny

No a wiec nie chce mieszkac w tej klitce. Stac mnie na wynajecie douzego domu albo kupno malego mieszkania a kazde mieszkanie jest wieksze od tej piwnicy. poza tym nie moge zniesc waszej tzw odpowiedzialnosci. myslalam ze sie jakos zdyscyplinujecie ale nic na to nie wskazuje. gabi moze spac w moim lozku. wszystkie rzeczy zabralam w nocy. nie wiem gdzie bylyscie, bo raczej w teatrze do takiego pozna sie nie pracuje. zegnam was. nie zamierzam tutaj wracac.

                           milego zycia bezemnie 
                                                                                Marian 

A teraz dla jasności. Od razu wiedziałam że to Marian. Kilka powodów dzięki którym można się domyślić że to ona:

1. Nagłówek-niepoprawnie napisany.
2. ZERO polskich znaków.
3. Tylko Marian mieszkała z nami w piwnicy XD.
4. ZERO dużej litery w zwrotach grzecznościowych.

A teraz niejasność: TZW. NASZA ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Tylko że TO ONA BYŁA MAŁO ODPOWIEDZIALNA!

Ale dobra... nie chce mi się o tym pisać.

A teraz co zrobiłyśmy z Gabi aby upamiętnić smutaśne odejście Marian?
Założyłyśmy rzeczy które zostawiła Marian, pomalowałyśmy sobie całą twarz jej kosmetykami, założyłyśmy peruki i kapelusze, zatamowałyśmy drzwi, ustawiłyśmy kamerę i zaczęłyśmy tłuc się kijami po tzw. suficie krzycząc przy tym "CZEKOLADA" (ale nie wiem czemu XD). Ktoś próbował otworzyć drzwi, ale mu to nie wyszło. Metalowy pręt ledwo co uniosłam z Gabi-chyba tam już zostanie. Kiedy obejrzałyśmy filmik który nagrałyśmy podczas "szajbusowania", po porostu pękałyśmy ze śmiechu. Wyglądałyśmy jak kretynki i zachowywałyśmy się jeszcze gorzej XD-Podoina


wtorek, 28 maja 2013

dzień 82 - Nieprzespana noc w pracy

Przez ostatnie minimum 20h nie spałam. Byłam w teatrze. Mieliśmy tak dużo prób-za tydzień premiera. Zatęskniłam z moim łóżkiem w piwnicy. Wypiłam cztery kubki kawy i tylko dzięki temu mogę utrzymać się na nogach.

Przyszliśmy-ja,Bob,Gabi-do teatru późnym popołudniem. Od razu zostaliśmy zaprowadzeni do miejsc w których mieliśmy akurat coś do zrobienia. Mnie i Boba wysłali na próbę, a Gabi została skierowana do poprawy makijażu (na szczęście nie tylko ona tam pracuje jako makijażystka). 

Na próbie kilka razy się przewróciliśmy (ten głupi taniec elfów), kilka razy nadepnęliśmy na kogoś i dwa razy zrobiliśmy dłuższą przerwę (tzn.30min). W końcu nauczyliśmy się tańca elfów. Potem uczyliśmy się tańca w powietrzu (czternaście osóbek "lata").  Grunt że dobrze nas zapięli. Przećwiczyliśmy całe przedstawienie pięć razy. Pod koniec wyszło nam świetnie, jeśli pominąć to że byliśmy zaspani. W połowie szóstej próby ja, Bob, Louis i Anna zasnęliśmy. Obudzili nas po godzinie-czyli około pół godziny temu. Bob zagląda mi do tego co piszę... Zaraz się do niego przytulę i pójdę znowu spać.-Podoina



poniedziałek, 27 maja 2013

dzień 81 - Situations...

Po wizycie w aquaparku, postanowiłam skrócić moje włosy. Sięgały mi do połowy łydki i powoli czesanie ich sprawiało mi trudność. Popatrzałam na oferty kupna włosów na internecie. Znalazłam wspaniałą ofertę. "2000 DOLARÓW ZA 40-50 CM WŁOSY (KG)"
Popatrzałam jeszcze raz i zawołałam Gabi. Wydarłam się na cały głos i nie wątpię że ktoś nas usłyszał. Grunt że zawołałam na Gabi "SAMANTHO", inaczej wszyscy by wiedzieli że to ja i Gabi na pewno mieszkamy w takowym miejscu. Zadzwoniłam do Julliet.

P: Siema. Co tam?
J: Nic ciekawego, a tam?
P: Zastanawiam się nad pewną kwestią.
J: Jak chcesz to przyjdź, potrzebuję towarzystwa.
P: No dobra. To idę do ciebie. Mogę przyjść z Gabi?
J: Przychodź. 
P: To do zobaczyska :-)
J: Do zobaczyska :-)

Wyruszyłam w poszukiwanie Gabi, a potem w podróż pod dom Andy'ego.

P: JULLIET!!!
J: CO!!!
P: OTWORZYSZ?
J: TAK!

I tak dostałyśmy się do środka. W środku siedziało całe BVB i nie wiem czemu Bob i Jake.

JULLIET: Siadajcie

Usiadłyśmy.

JULLIET: No a więc? Nad czym się zastawiałaś?
P: Zastanawiałam się czy nie sprzedać moich włosów.
BOB: Nie obetnij ich krócej niż do pasa.
P: Czemu?
BOB: Nie ważne...
JULLIET: NO POWIEDZ JEJ!!!
BOB: Nie!
Wszyscy prócz mnie: MASZ JEJ POWIEDZIEĆ!!!
P: O co chodzi do cholery?! Wszczepiliście mi coś do włosów?!
G: Nie.
P: To o co chodzi?
Jinxx: Czyli my wiemy a ona nie wie? Jakież to piękne...
Jake(od Gabi): Zamknij się!
Jinxx: Czemu?
Jake(od Gabi): Bo się nie myjesz!
(śmiech na sali)
Jinxx: Bardzo śmieszne...
Andy: Głowa mnie boli.
Julliet: Przytulić cię?
Andy: Byłoby miło.
P: Wytłumaczycie mi w końcu o co chodzi!?
Bob: KOCHAM CIĘ!!!
P: Też cię kocham.
Bob: Chcesz ze mną chodzić?
P:Tak.
(cała reszta bije brawo)
Bob: OGARNIJCIE SIĘ LUDZIE!!!
P: Fajnie krzyczysz.
Bob: Dziękuje.
Gabi: To wracając do kwestii twoich włosów...
P: Zetnę tyle ile potrzeba. Tzn 50 cm. Wreszcie będę mogła normalnie chodzić...
Gabi: Ashley?
Ashley: Co?
Gabi: Od dłuższego czasu jestem twoją żoną.
Ashley: Musiała być niezła imprezka.
Gabi: Ciekawie było. Chodź się przytul mężu.
(Gabi i Ashley się do siebie przytulają)
Jake Pitts: Jaka ta scena urocza....
C.C: (z kuchni) Chce ktoś popcornu albo soku?
Julliet: Ja poproszę.

C.C przyniósł nam popcorn i sok. Potem siedziałam cały czas przytulona do Boba, dopóki Gabi ze swoim lowelasem nie wysypała na nas popcornu, wtedy razem z Bobem wyrzuciliśmy im na głowę naszą miskę.-Podoina



niedziela, 26 maja 2013

dzień 80 - Aquapark

Dzisiaj ja Bob, Gabi, Jake, Ryan, Jacky, Ronnie, Julliet, Andy i Ashley byliśmy w Aquaparku. Julliet wzięła z nami tych dwóch ostatnich. Pomyślałam "Hmm... będzie ciekawie" i tak właśnie było. Najpierw poszliśmy wszyscy na zjeżdżalnie-była mega kolejka, ale grunt że zniknęła w trzy minuty. Zjechaliśmy i coś nam odbiło... Oto opis zachowań:
Ashley: Straszył dzieci które były na wycieczce szkolnej.'
Andy: Udawał że się topi w "rwącej rzece".
Julliet: Próbowała uratować swojego partnera.
Ronnie: Straszył dzieci z Ashem.
Jacky: Śmiał się że łaskoczą go bąbelki z jacuzzi.
 Ryan: Stał na mostku i recytował jakąś poezję.
Jake: Gonił Gabi z wiaderkiem pełnym wody na gąbkowym hipopotamie.
Gabi: Uciekała na gąbkowym jednorożcu.
Bob: Najpierw gonił mnie z wiadrem wody, apotem zaczął zalewać mi grzybka pod którym stałam.
Ja: Udawałam że grzyb to parasol i chlapałam na wszystkich "deszczówką".
Uważam że wybierzemy się tam jeszcze kiedyś :-) -Podoina


sobota, 25 maja 2013

dzień 79 - BFF

Dzisiaj był dzień otwarty (chyba tak) teatru. Ja, Gabi i Bob oprowadzaliśmy ludzi po teatrze. Musieliśmy wszystko pokazywać, omawiać, opisywać i odpowiadać na głupie pytania oprowadzanych. Po trzech grupach mieliśmy dość, ale musieliśmy oprowadzać dalej. Do godziny trzynastej oprowadziliśmy dwadzieścia grup,a to nie był koniec. Kiedy oprowadziliśmy dwudziestą grupę, przyszedł czas na przerwę. Poszliśmy wszyscy na kawę. Usiadłam obok Gabi i opowiadałam jej dziwne rzeczy które robiła w dzieciństwie... w pewnym momencie Gabi nie wytrzymała i zamieniła się w fontannę tryskającą kawą. Cały pokój był w kawie, a Gabi ciągle się śmiała. Na szczęście nikt nie został ochlapany.-Podoina


piątek, 24 maja 2013

dzień 78 - Czy on jest jakiś nietentego?

Dzisiaj w pracy natknęłam się na NIEGO. Szłam po prostu przez korytarzyk, a tu nagle ON wychodzi zza rogu. Wiedziałam że mnie zauważył. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Bałam się-w sumie nic nowego. Ciągle szłam przed siebie, tak jakbym go w ogóle nie widziała. Jednak ON nie jest taki głupi. Wiedział że GO widziałam i wiedział że próbuje udawać że jednak GO nie zauważyłam.

ON: Nie udawaj, wiem że mnie widzisz. Chyba nie jestem taki tępy...
P: Cześć...
ON: No cześć. Gdzie idziesz?
P: A co cię to obchodzi?d
ON: Pytam gdzie idziesz?!
P: Nie twój interes. Czego chcesz?
ON: CHCE WIEDZIEĆ GDZIE IDZIESZ!
P: A masz jakieś konkretne powody?
ON: Zawsze mam konkretne powody.
P:  Idę na plażę, na plażę. Idę na plaże, na plaże...
ON: A tak na serio?
P: Zmierzam tam gdzie zwykle.
(Mocne uderzenie w twarz)
ON: Teraz mi powiesz gdzie idziesz?
P: A po co ci ta informacja?
ON: Po gówno.
P: Jak chcesz się wysrać to idź. Toaleta jest po prawej. Tylko nie kradnij żyletek.
ON: Takie śmieszne że tarzam się po podłodze...
P: To nie miało być śmieszne. Kilka osób się tnie.
ON: Ciekawe... To gdzie do cholery jasnej idziesz!
P: Na próbę!
ON: To idę z tobą.
P: Nie  trzeba...
ON: Dzisiaj pomagam przy próbie.
P: Boże, zlituj się...
ON: Ogarnij się.
P: Spierdalaj!

Odepchnęłam go i poszłam prosto na próbę. ON po paru minutach doszedł do nas. Jak ja nie cierpię tego typka...-Podoina


Nie wiem czemu wstawiłam toaletę, ale to ma chyba związek z tekstem :-P

czwartek, 23 maja 2013

dzień 77 - Filmiki...

No a więc w kwestii e-mail

Ostatnimi czasy dostałam e-mail w którym ktoś poprosił żebyśmy w trójkę kręciły filmiki. No to spróbowałam nakręcić filmik z Marian-w efekcie wyszedł taki nudny że sama zasypiałam. Potem próbowałam z Gabi-tutaj filmik był ciekawy, zabawny, ale Gabi przed tym jak zrzuciłam filmik na komputer, powiedziała że nakręcimy inny kiedy indziej. Więc możliwe że nakręcę filmik z Gabi, a mniej prawdopodobne że z Marian. To tyle w tej kwestii.-Podoina


środa, 22 maja 2013

dzień 76 - Jak ja kocham moją pracę...

No a więc... KOCHAM PRACOWAĆ W TEATRZE XD

Tsa... jedynie nie cierpię jak małe dzieci siadają na schodach które prowadzą do naszych garderób. Tak się dzieje codziennie za każdym razem kiedy przyjeżdża jakaś szkoła. Dzisiaj dzieci jednak przesadziły...

P: Możesz się przesunąć?
D1: Nie...
P: Czemuż to?
D2: Czemu pani tak dziwnie gada?
P: Przydałaby ci się lekcja kultury, bo każdy wychowany człowiek wie że nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
D1,2: A może nie jesteśmy wychowani?
P: W tym wypadku nie ma się czym chwalić.
D1,2: (...)
D3: My tu siedzimy...
(przychodzi reszta aktorów)
Kate: Przesuniecie się?\
D1: Nie.
Bob: Jesteście tego pewni?
D3: Jesteśmy pewni.
P: Spoko.

Ludzie patrzeli się na nas. Było nas przynajmniej trzydzieści osób. My popatrzeliśmy na swoje twarze i w końcu zbiliśmy się w kupkę - nie pozwolimy tym bachorom nami rządzić!

Bob: No to co robimy?
Kate: Nie za bardzo wiem.
Daphne: Hmm...
P: A może...
 Wtedy przedstawiłam im mój plan. Po mojej odpowiedzi, podeszliśmy do tej sześcioosobowej grupki dzieci (troje dzieci po prostu jadło). 

Louis: No a więc czy jesteście pewni że nie zejdziecie ze schodów?
Wszystkie sześcioro dzieci: TAK!
Bob : No dobra. KTO JEST Z TĄ GRUPKĄ DZIECI?
Jakaś kobieta: JA z nimi jestem.
Hilarry: Przemówi im pani do rozumu żeby zeszli ze schodów?
JK: Nie mam zamiaru. Jeśli wy nie umiecie to wasz problem.
P: Czyli mamy podeptać te dzieci?
JK: Nie zbliżajcie się do nich.
P do Boba szeptem: "Czy ta kobieta jest na prawdę taka tępa?"
Hilarry: A więc wypraszamy panią i całą pani grupę z teatru. Jesteśmy aktorami, a u góry mamy garderoby. Przez to iż te dzieci tam siedzą nie możemy iść na górę zmienić stroju i poprawić makijażu.

Kobieta chwilę się kłuciła, a potem wyszła z hukiem. Tępota wszędzie...-Podoina


wtorek, 21 maja 2013

dzień 75 + Krótka informacja

OGŁOSZENIE

Marian zaniechała pisania na blogu (bo nie ma czasu).

Dzień 75

Kiedy obudziłam się rano , na pewno nie byłam w piwnicy. Ściany były pomarańczowe  a w piwnicy są zielone (tak jest, był remont). Wstałam z-jak się okazało- fotela. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. W różnych miejscach leżeli różni ludzie. Niektórych znałam-Ryan, Ronnie, Jacky, parę osób z teatru...- a niektóre osoby widziałam pierwszy raz na oczy. Rozejrzałam się jeszcze raz i zorientowałam się że nigdy tu nie byłam. Poszłam "zwiedzić" ten dom. Był urządzony w dobrym guście-no oczywiście poza ludźmi śpiącymi na podłodze. Dopiero stając przed lustrem zauważyłam że ubrania które mam na sobie nie są na pewno moje. Miałam na sobie białą koszulę, jeansowe spodenki, zakolanówki i cudne, wysokie, białe czółenka. Naprzeciwko lustra były duże, lekko uchylone drzwi-zapewne sypialnia właściciela. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Boba. Słodko sobie spał z misiem. Obudziłam go.

B: Daj mi pospać... mam wolne jeszcze dzisiaj.
P: WSTAWAJ!!!
(Bob się budzi)
B: Kto ty jesteś?
P: Polak mały... do cholery jasnej!
B: No dobra, dobra... no a więc?
P: No Emilia jestem.
B: A no ty... siema. Jak się znalazłaś w moim domu?
P: Nie wiem, ale na twoim miejscu zapytałabym się raczej o tych ludzi w salonie.
B: To znaczy? Bo nie wiem o co ci chodzi...
P: W salonie jest około czterdziestu osób...
B: Chyba zabiję Zyga...
P: Kto to?
B: Mój współlokator. Czasami robi mi takie numery.
P: To wstawaj.
B: Obudzisz tamtych ludzi?
P: Spoko.

Potem poszłam do salonu. Zaczęłam od obudzenia ludzi których znam. Potem razem z nimi obudziłam całą resztę. Nikt nie wiedział jak się tu znaleźliśmy i nikt nie miał na sobie swoich ubrań-ani też cudzych. Okazało się że ubrania miały jeszcze metki. W końcu pojawiła się Bob. Był równie zdziwiony jak my. Ale czy tylko ja zauważyłam że z sufitu zwisa sznureczek zrobiony z ubrań?- Podoina

poniedziałek, 20 maja 2013

noc nr. 73 i dzień 74 - Czyli dowiadujemy się że w jaskini jednak jest zimno.

Więc  wczoraj powiedziałam że napiszę o nocy w jaskini. Więc było to tak...
godzina dziewiętnasta.

Słuchając muzyki graliśmy w kalambury. Udawaliśmy zwuerzęta, ludzi, orzedmioty i w ogóle wszystko. Musiałam udawać naszą kierowniczkę, Marian, tornado i pare innych. Gabi udawała m.in. kurczaka, psa, kota, drzewo, pewną dziewczynę z którą miałyśmy kiedyś styczność i wzbuezone morze. Potem graliśmy w parach. Ja byłam razem z Bobem. Musieliśmy udawać lustro, jednorożce walczące ze sobą i dwie plotkujące osoby.

godzina dwudziesta pierwsza

Graliśmy w pytania i zadania. Tutaj pominę szczegóły.

godzina dwudziesta trzecia

Zrobiło się zimno. Gabi wtuliła się w Jake'a a ja w Boba. Rozpaliliśmy jakim cudem ognisko. Czyli jednak warto było zapisać się do harcerstwa :-) W jaskini zrobiło się jasno, a my rzucaliśmy długie cienie na ściany jaskini. Poszliśmy się przebrać do grot w jaskini. Kiedy się przebraliśmy, rozłożyliśmy śpiwory, ale jeszcze nie poszliśmy spać.


północ

iż ja wierzę w stereotypy (nie ten o godzinie duchów) to Bob nie mógł się ode mnie odczepić ( chyba mu to nie przeszkadzało ) i wszyscy musieli mnie uspokajać za każdym razem kiedy coś się poruszyło, stuknęło, zapiszczało...

godzina pierwsza

Nie wiem czemu, ale ciągle nie puszczałam Boba. W końcu się do tego przyzwyczaił. Rzucaliśmy cienie w różnych kształtach na szare ściany jaskini. Potem chyba zasnęłam.

godzina dziewiąta

Obudziłam się ciągle przytulona do Boba, nie spał już. Gabi grzebała w naszych plecakach. Szukała chyba szczotki do włosów, bo jedzenie odłożyła na bok, a na głowie miała coś na kształt ptasiego gniazda. Jake rzucił się na jedzenie jak opętany, Bob, ja i Gabi zachowaliśmy się jak cywilizowani ludzie.

teraz

już wszyscy jesteśmy w domaxh ( ja i Gabi w piwnicy oczywiście). Ja chcę jeszcze raz :-) - Podoina

(dzisiaj bez obrazka)

niedziela, 19 maja 2013

dzień 73 - Ja, Gabi, Jake, Bob i jaskinia

Dzisiaj tylko opiszę nasze plany i napiszę co dzisiaj robiłam, a jutro możliwe że opowiem wam co się działo.

Wczoraj wieczorem ja i Gabi zadzwoniłyśmy do Boba i Jake'a. Wpadłyśmy na pomysł żeby przenocować raz w jaskini, a że wczoraj było za późno żeby się tam wybrać, ustaliliśmy że pójdziemy dzisiaj. Spakowałam śpiwory i różne rzeczy potrzebne poza domem, a Gabi zrobiła jedzenie i zabrała piżamy. Potem ubrałyśmy się po ludzku i uczesałyśmy się tak żeby włosy nam nie przeszkadzały. Popatrzałyśmy na puste łóżko w którym zwykle śpi Marian i wyszłyśmy z domu. Było dosyć wcześnie - godzina dziewiąta rano -więc nikt nas nie musiał zauważyć. Dotarłyśmy do jaskini na godzinę dziesiątą, Bob i Jake już tam byli. Przywitaliśmy się i przygotowaliśmy miejsce do spania-to zajęło godzinę. Potem graliśmy w zadania, co było dosyć dobrą grą, póki Gabi z zamkniętymi oczami nie stuknęła się w ścianę jaskini. Teraz siedzimy i sobie obgadujemy ludzi i ja sobie piszę na blogu (Bob zagląda mi do tabletu...)-Podoina


sobota, 18 maja 2013

Dzień 72 - Ja to mam głupawkę na maksa...

Więc dzisiaj poszłam z Bobem na spacer. Chodziliśmy wszędzie, rozmawialiśmy o wszystkim...a tu nagle buchnęłam śmiechem. Byliśmy wtedy w dość odludnym miejscu, więc nie było aż tak wielkiego wstydu. Bob patrzył się na mnie z dziwną miną. Nie dziwię mu się. Nieopanowany śmiech z niczego raczej nie wygląda normalnie na środku ulicy. W końcu siadłam na trawie, wzięłam głęboki wdech i nie wiem czemu zaczęłam płakać. Podszedł do mnie Bob.

B: Chcesz pokój w psychiatryku z widokiem na góry?
P: Bardzo śmieszne...
B: A no bardzo.
P: Na poziomie podstawówki.
B: Serio?
P: Tak serio...
B: Czemu płaczesz i czemu się tak nagle zaczęłaś śmiać?
P: Całkiem bez powodu.
B: Nie wierzę ci
P: To uwierz.

Potem wstaliśmy z ziemi i poszliśmy do lodziarni. Co jak co, ale moja głupawka jest nieokiełznana niczym tornado-Podoina

Tu tak pisze jakbym j to napisała XD

piątek, 17 maja 2013

dzień 70 i 71 - CZY MOJE ŻYCIE ZAWSZE MUSI BYĆ ZAGROŻONE?!

Dzień 70

No więc przez cały dzień byłam bardzo zajęta pracą w teatrze, więc nie napisałam. Co ciekawsze był to bardzo normalny dzień. W teatrze nie było JEGO, dekoracje się nie rozwalały, nikt nie spadł ze sceny... więc dzień był udany.

Dzień 71

Pewnie po tytule możecie się domyślić że znajduję się w szpitalu,albo w podobnym miejscu. Na szczęście będę tu tylko dzisiaj. Opowiem w skrócie.
Była próba. Razem z Bobem (który leży na łóżku szpitalnym obok mojego) ćwiczyliśmy chód elfów. Szło nam świetnie-wreszcie żadne z nas się nie przewróciło :-) Potem przyszedł czas aby poćwiczyć taniec elfów...to był ten moment. W pewnej chwili zaczepiły nam się stroje-tego nie zauważyliśmy tego i przy pierwszym, lepszym odsunięciu się od siebie porwało nas-co ciekawsze stroje zostały całe. Spadliśmy ze sceny. Znowu poczułam przyjemne uczucie spadania i słyszałam świst powietrza. Potem nie wiem co się działo-nie ma to jak zemdleć-wiem tylko że teraz jesteśmy w szpitalu i że jutro nas tu nie będzie-Podoina


środa, 15 maja 2013

dzień 69 - Prawie przyłapane

Godzina 07.00-15.30

Wstałam i uszykowałam się do pracy. Założyłam ubrania które dostałam od byłego chłopaka Mariana (KLIKNIJ TUTAJ JEŚLI NIE WIESZ O CO KAMAN)
,a potem wyszłam z domu do pracy.
W teatrze było tak fajnie, że prawie zemdlałam. Zepsuła nam się klimatyzacja i było tam tak duszno, że nie dało się nic zrobić bez dostania zadyszki. Jednak wszyscy robili to co mieli robić mimo iż można było się udusić. 

Godzina 16.00-...

A więc teraz boję się kurcze że ktoś na nas naśle policję...
Było to tak ja i Gabi grałyśmy sobie w chińczyka. Byłam sobie czerwonymi pionkami, a Gabi była żółtymi. Rzuciłam kostką i zauważyłam Marian która wychodziła z łazienki. Miałam szóstkę, więc wyszłam pionkiem. Zauważyłam kontem oka, że Marian podchodzi do drzwi od piwnicy.
Otworzyła je. Kiedy doszło do mnie co ona zrobiła-od razu się podniosłam i pobiegłam pod drzwi. Były otwarte na oścież. Pociągnęłam Marian za bluzkę i szybko, ale bezgłośnie zamknęłam drzwi. Czy Marian i Gabi tak rzadko używają mózgu?-Podoina


wtorek, 14 maja 2013

dzień 68 - nie typowo

Dzisiaj chciałabym zrzucić was na chwilę na ziemię-napiszę o normalnym życiu

Wszyscy wiedzą że mam dwie myszy i psa-no dobra miałam dwie myszy. Teraz mam tylko Pimpka i pieska którego imię brzmi Scooby doo. Kluska odeszła od nas wczoraj, a dzisiaj razem z Gabi idziemy ją pochować. Będę za nią tęskniła. Okażmy jej pamięć minutą ciszy-Podoina

Nie mam za wiele zdjęć Kluski, więc wstawiłam zdjęcie podobnej myszy.

poniedziałek, 13 maja 2013

dzień 67 - nic

Dzisiaj nie napiszę dużo. Powiem po prostu że dzisiejszy dzień w teatrze był zajebiście normalny-Podoina


sobota, 11 maja 2013

dzień 66 - Łebek mnie boli

Powiem że strasznie mnie łebek boli po wczoraj. Marian wepchała we mnie alkohol i za to się na nią teraz obraziłam. Julliet nie skarżyła się na strych-może wreszcie się wyniósł tamten intruz? Ale powracając. Wczoraj prawie się porzygałam jak zobaczyłam kolorystykę pokoju. Różowe łóżka, różowe ściany, różowy sufit, a podłoga zielona. Przez jakieś dwadzieścia minut patrzałam się prosto w podłogę, a jak się odwróciłam pobiegłam od razu do toalety, aby wyrazić swoją gorycz zostawiając zawartość mojego żołądka w muszli klozetowej. Zdziwiłam się że łazienka wcale nie była różowa. Była cała niebieska, co wpłynęło na to że siedziałam tam około godzinę. Po tej godzinie wyszłam z łazienki i zachowywałam się normalnie. Szkoda że Gabi z nami nie pojechała, miałabym pewność że nie siedziałabym sama w łazience. Dzisiaj jak się obudziłam, znowu pognałam do ubikacji. Ach, ten różowy sufit...-Podoina


Dzień 65 - Wyjazd do hotelu

O nasz wypadzik zapytałam Emy i się zgodziła, ale Gabi wolała jechać do Jake'a, więc kij jej w oko. Spakowałyśmy się, ubrałyśmy się idealnie na podróż i na dodatek nie wiem gdzie Juliet nas zabiera, więc jedziemy na ślepo. Andy nas podwoził, ale nie wiedziałam że na lotnisko. Jestem ciekawa gdzie nas wywieje. Tylko taka niespodzianka Andy leci z nami. Dopiero w trakcie drogi dowiedziałam sie że lecimy do Ohio, a Andy przy okazji zostaje u rodziców, ale najpierw musieliśmy jechać wszyscy do hotelu bo Juliet nie może wnieść walizki, a Andy musi poudawać strongmana. Nie powiem pokój pierwsza klasa, ale kolory były okropne, prawie wszędzie róż.

E: Marian zaraz dostanie szału w takim klimacie.
M: Zjedź kartofla.
A: Na tym moja rola się kończy, pa lecę od was i Juliet nie chce być ojcem.
M: Ty sie zamknij bo Cię za Twoje kłaki wyprowadzę.
J: Głupim powstał, głupim umrze. Daj mu spokój.
M: Idź już, błagam Cię.
A: Już idę bo ktoś będzie miał okres.
E: Andy serio bo w ryj dostaniesz od niej.
A: Już idę. O 21 zadzwonię bo o tej godzinie dzieci już śpią i już wychodzę.
M: Wreszcie. Dobra laski mam mały plan, a gdyby iść się upić?
J: A może upijemy się tutaj (Juliet wyjmuje cały alkohol z walizki)
M: O Jezus Christ jestem w niebie

Więc opowiem w skrócie bo nie wiele pamiętam. Juliet zaczęła nam gadać o wszystkim i o niczym. Ema to zaliczyła zgona, a ja wpadłam w histerię pijacką. SOŁ MACZ FAN - Marian 



 

piątek, 10 maja 2013

dzień 64 - piękny poranek

Dzisiaj wstałam rano w takiej godzinie że zdążyłam zobaczyć wschód słońca w Hollywood.  Ciągle uważam że wschód słońca w górach jest najpiękniejszy. Przypomniałam sobie jak kiedyś z rodziną byłam w górach i codziennie budziłam się wcześnie żeby zobaczyć jak wstaje słońce i jak mgły unoszą się nad miasteczkiem w  kotlinie pod nami. Dałabym wszystko, aby móc podziwiać to jeszcze raz. Wiem że przez małe okienko w piwnicy niewiele widać, ale jestem pewna że nic nie dorówna widokowi wschodzącego słońca w górach. Kiedy słońce wzeszło poszłam się ogarnąć i zabrać wszystkie potrzebne rzeczy do pracy. Dzisiaj muszę być normalna.- Podoina



_______________________________________________
http://sketchtoy.com/32968468
To na poprawą humoru :-)

Dzień 63 i 62 -nie nie boje się...

Czasami powtarzam sobie w duchu słowa "Zesraj się a nie daj się", ale czasami to nie pomaga. Czuję że zrobiłam coś źle, czuję że moje życie powoli traci sens. 

dzień 62

Nie wiem czy pamiętacie, ale mieszkamy w piwnicy :-)
W piwnicy jest często dużo szpargałów i czasami niektórzy domownicy chcą po nie zejść. A więc jeden z domowników chciał sobie zejść po coś, ale konkretnie ni wiem po co. My się tu kłócimy szykując do pracy, a tu ktoś napiera na drzwi. Ja, Marian i Gabi od razu zareagowałyśmy i pobiegłyśmy zatamować nami trzema drzwi. Ten ktoś wreszcie ustąpił, potem słyszałyśmy przekleństwa i odgłos szurania-to było coś ciężkiego. Siedzimy pod drzwiami i czekamy aż coś się stanie, jednak nikt nie miał zamiaru rozwalać drzwi.
Podsumowanie:
Spóźnienie do pracy - 2 minuty
Stan makijażu - kosmiczny
Stan fryzur- okropny
stan ubioru - lepiej nie pytać...



dzień 63

Ten dzień opiszę tak:
Dzień normalny, zwyczajny, piękny i udany pod każdym względem. A kot rzygający tęczą chyba się wyrzygał-Podoina



środa, 8 maja 2013

Dzień 61 - Kocham tą kobietę

Zaczęłam mieć coraz większe przekonanie do tego że gwiazdy rocka to nie jacyś debile którzy mają tylko kasę, ale też problemy z wytwórniami. Oni nie są tak wysoko jak BVB, ale nisko też nie są. Strasznie się denerwuje bo jutro ten koncert i nie wiem jak im pójdzie bo teraz mogę powiedzieć ze to moi podopieczni. Dzisiaj mam się spotkać z Juliet i ogarnąć kilka rzeczy związanych z wyjazdem babskim do jakiegoś hotelu. Ale najpierw muszę ogarnąć terrarium Eightlin bo jak patrze na to akwarium głowa mnie boli. Jedynie się boję że mim gdzieś ucieknie bo teraz sie dowiedziałam że pająki mogą mieć ADHD więc się nie wypowiem.
Jak już ogarnęłam wszystko pojechałam do Juliet i przy okazji pogadałam z Andy'm

J: Hej Marian! Dobrze że jesteś.
M: Aż tak tęskniłaś?
J: Po prostu potrzebuję pomocy gastronomicznej.
M: Czego nie umiesz ugotować?
J: Usmażyć kotletów.
M: Pomogę Ci, na mnie możesz liczyć.
A: Taką kobietę to ja mogę mieć.
M: Zobacz czy Cię w muszli klozetowej nie ma.
A: Zobaczę, ale jutro.
J: Zabić takiego dziada to mało.
A: Najpierw to trzeba dosięgnąć.
M: Serio słyszę że coś jest w łazience!
A: To idę sprawdzić, bo jestem facetem!
J: Chyba idiotą!
A: No weźcie! To było wredne.
M: Dostaniesz obiad to będzie Ci lepiej.
A: Nie mów do mnie mam focha.
J: Foch forever na 5minut
M: Za chwilę skończę i zjecie!
A: To się ruszaj!
M: Tobie to akurat jedzenie się przyda.
(Obiad zrobiony, zjedzony. Zaczynamy rozmowę)
J: To jak robimy z tym babskim wyjazdem?
M: Myślę że trzeba się wybrać i spędzić troszkę czasu razem.
A: A mogę jechać z Wami?
M: Rozumiesz co to znaczy "Babski Wyjazd"?
A: To ma znaczyć NIE?
J: Zaraz Cię zabije!
A: To powodzenia życzę! Idę oglądać TV BEZ WAS!

Babski wyjazd za 4 dni, Andy strzelił fochem i koniec bajki ;) -Marian

   

dzień 61 - boję się dnia i nocy

Łzy kapiące na podłogę,
Są słone i mokre.
Twarz przez płacz zaklejona,
napuchnęła, zrobiła się czerwona.
Żyletka drga w dłoni,
przecież nic nas nie goni.
Za oknem widać mgłę,
lecz zamykam oczy,
wiem że gdzieś tam w mgle powoli kroczysz.

Źródło-Internet
Autor - Anonim
Tytuł- Bez tytułu

Dzisiaj poszłam do pracy. Z lekką obawą otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poczułam znajomy zapach perfum. Powoli podążyłam do garderoby. Zamknęłam drzwi i się rozpłakałam. Wiedziałam że ON w końcu mnie znajdzie i zniszczy. Wstałam, wytarłam twarz i poprawiłam makijaż. Oczy były jednak ciągle napuchnięte i dało się to zobaczyć z odległości kilometra. Popatrzałam kilka razy w lusterko i wyszłam na korytarz. Rozejrzałam się na boki i powoli poszłam na próbę. Słyszałam swoje kroki, słyszałam swój oddech i wiedziałam że ktoś za mną idzie. Nie chciałam się odwracać - "niech myśli że nie wiem" - pomyślałam i spokojnie idąc na próbę, nuciłam w głowie piosenkę "Coffin". W pewnym momencie poczułam szarpnięcie do tyłu, to był ON. Upadłam i zobaczyłam jego zimne, szare oczy.

ON: No więc myślałaś że w Hollywood twoje życie będzie lepsze?
P: No... raczej tak. A co?
ON: Ty jak zwykle odważna postawa...
P: A co? Mam uciekać? Może krzyczeć? A może jeszcze lepiej, skopać cię i zostawić na środku podłogi?
ON: Nie zmieniłaś się...
P: Ty też z tego co widzę. Zawsze będziesz takim samym idiotą...
ON: Słuchaj!
P: No co mi zrobisz?
ON: Wiem że tu są kamery, więc tutaj nic ci się nie stanie, ale zaraz jak wyjdziesz z teatru, dowiem się gdzie mieszkasz i będę cię dręczył.
P: TY dowiesz się gdzie mieszkam? Nawet tajne służby specjalne tego nie wiedzą.

W tym momencie wstałam i poszłam na próbę. Nie miałam zamiaru patrzeć na jego twarz ani chwili dłużej. Na miejscu znowu się popłakałam. Po pięciu próbach wybiegłam z teatru i schowałam się na strychu czyjegoś domu. WŁAMANIE ZALICZONE -Podoina


wtorek, 7 maja 2013

dzień 60 - Dzień w piwnicy

Dzień 60 - Ciągle nikt nie wie że mieszkamy w piwnicy

Poprosiłam szefa o jeden dzień wolnego. Szef zgodził się, nie od razu, ale się zgodził. Podziękowałam mu i wyszłam szybko z teatru. Pobiegłam do piwnicy i schowałam się z latarką i zeszytem pod kołdrą. Łzy poleciały mi same, nie wiem kiedy, nie wiem jak dużo. W zeszycie malowałam bohomazy, pisałam pojedyncze słowa-po prostu wyżywałam się na kartkach zeszytu. Nie usłyszałam jak Marian weszła do piwnicy, a potem z niej wyszła i nie zorientowałam się również że  nie domknęła drzwi . Chwilę po tym jak Marian krzyknęła na cały regulator " O K***A!" i wystawiłam głowę z kołdry. Poczułam lekki powiew, chłodne powietrze i świeżość piwnicy. Po chwili rozejrzałam się, bo coś jednak za bardzo czułam zapach świeżości. Wyszłam z łóżka i zobaczyłam uchylone drzwi od piwnicy. Szybko je zamknęłam. Po chwili usłyszałam kroki. Usiadłam pod drzwiami przytrzymując je swoim ciężarem. Po chwili poczułam że ktoś próbuje je otworzyć. Zaparłam się nogami i siedziałam tak dopóki ktoś próbujący otworzyć piwnicę nie odszedł. Ciągle płacząc wstałam od drzwi i zasunęłam wielką zasuwę którą razem z Gabi kupiłyśmy tydzień temu. Teraz siedzę sobie pod łóżkiem i czytam horror-Podoina

Ale fajne XD
     Że wcześniej nie zwróciłam uwagi na ten rysunek...

poniedziałek, 6 maja 2013

dzień 59 - nie wiem jaki dać temu tytuł

Siedzę od paru minut zapłakana pod sceną (tajne wejście się znalazło. Ale nic nikomu nie mówcie.), czuję zapach środków czyszczących, zapach żarówek i słyszę w słuchawkach piosenkę która zwykle mnie uspokajała. Nie wiem czemu zachowuję się jak dziecko i siedzę w małym jasnym pomieszczeniu (w sumie... dziesięć metrów kwadratowych to nie tak mało...), czekając aż ktoś mnie znajdzie. Problem jednak stał się problemem. <-- To zdanie było bez sensu i wiem o tym. Okazało się że zatrudnili do teatru mojego byłego "współpracownika" (więcej nie możecie się jednak dowiedzieć o naszych relacjach :c). Boję się go od chwili kiedy pobił mnie i pewną koleżankę z byłej pracy. Zawsze był brutalny, niesprawiedliwy, egoistyczny i kochał wymyślać plotki-które zniszczyły mi życie. Spotkałam go przed chwilą w holu. Powiedział że zniszczy mnie znowu i że nie da mi nacieszyć się pracą. Powiedział że jak sama nie zwolnię się z teatru on do tego doprowadzi. Powiedział że mimo iż znalazł mnie przypadkowo nie da mi żyć. A co w tym jest najgorsze? To że on zawsze mówi prawdę, że zawsze dotrzymuje danego słowa. To nie daje mi spokoju, ale muszę stąd wyjść-zapłakana czy nie- muszę iść na próbę. - Podoina

Nie mam pomysłu na obrazek, więc dodałam czarną różę.

Dzień 59 - Miłość od pierwszego wejrzenia

Nie wiem czy wspominałam że jeżdżę konno. Więc pojechałam do stajni przypomnieć sobie wszystko czego zapomniałam. Pojechałam z Ash'em bo on uwielbia konie i się w ogóle na nich nie zna, ale to szczegół. "Pożyczyliśmy" samochód Juliet i pojechaliśmy w świat. Kiedy dojechaliśmy byłam w szoku że to jest stajnia która ma 3 gwiazdki, a w Polsce takiej to nawet nie widziałam więc byłam w wielkim szoku. Weszłam i zapytałam czy można wsiąść na konia. Oczywiście zostałam zalane pytaniami co umiem, jak się trzymam w siodle itd. Na jazdę dostałam konia który wywołuje bardzo dużo wspomnień i kiedy go zobaczyłam od razu łzy mi się polały. Ash się mnie zapytał co się stało, powiedziałam że powiem mu potem.
Od razy zakochałam się w tym koniu i wiedziałam że to ten za którego dam każde pieniądze. Po godzinie jazdy nie chciałam się z nim rozstać, ale musiałam. Kiedy wsiedliśmy do samochodu Ash nie zapomniał tego co mu obiecałam.

A: Powiesz co sie stało?
M: W Polsce miałam konia z którym była 5 lat. Tylko on był dość stary i jednak to nas rozdzieliło na zawsze.
A: A ty go kupisz?
M: Myślę że tak.
A: Mogę ci się dołożyć bo widzę że między wami jest więź.
M: No i się nie mylisz. Serio chcesz się dołożyć?
A: Tak, tylko mały haczyk.
M: Jaki bo już się boję.
A: Będziesz mnie uczyć jeździć.
M: No dobrze, tylko ja uczę rygorystycznie.
A: Dla tych zwierząt wszystko.

Jak wylatywałam z Polski obiecałam sobie że już więcej nie pokocham tak bardzo konia. Ale czasem się nie da to jest jak narkotyk którego nigdy nie przestaniesz używać. - Marian


dzień 59 - teatr, bo dawno nie było o pracy

Dzisiaj zapowiadało się od rana na piękny dzień w pracy-niedoczekanie. Ale zacznę od początku.

Przyszłam z Gabi do teatru. Cisza, spokój... po prostu wspaniale. Odniosłam torbę do szatni. Zaczęłam bawić się telefonem. Włączyłam sobie sudoku. Przy włączaniu dało się słyszeć głośną melodyjkę, a zaraz po niej dało się słyszeć jak klikam cyferki. Wyłączyłam grę i schowałam telefon. poszłam do innego korytarza. Szłam przez miejsca w których wcześniej się nie znalazłam, przeszłam przez jakiś stary korytarz z oberwaną podłogą i kilka dziwnych pokoi, ale wreszcie dotarłam do mojego ulubionego, ciasnego korytarza. Wyciągnęłam notesik z kieszeni i znalazłam jakiś ołówek. Zaczęłam szkicować. Kreska po kresce pojawiał się obraz przedstawiający kota. Nagle usłyszałam krzyk Lindy. Pobiegłam w miejsce z którego dochodził. Linda stała w szatni.

P: Co się dzieje?
L: Zginął mój płaszcz!
P: To nie takie straszne...
L: No właśnie że tak! Kosztował mnie dwanaście tysięcy dolarów!
P: Hmm... dosyć drogo
L: No raczej! Był od projektanta.
P: Każde ubranie jest od projektanta...
L: Jak to?
P: Tak to!
L: Czyli jak?
P: A no tak że pasuje do ciebie twój kolor włosów!
L: Taki ładny blond...Ej! No wiesz...
P: Co wiem to wiem.
L: Nie widziałaś tego mojego płaszcza?
P: Był taki czerwony?
L: Tak. Nie wiesz gdzie on jest?
P: Wiem... leży na siedzeniach przed sceną.
L: Serio?! To super! A co ty tam trzymasz?
P: Mój notatnik.
L: Pokaż!
P: Nie.
L: I tak zobaczę!
P: NIEDOCZEKANIE!

Wtedy Linda zaczęła mnie gonić, a szatniarka patrzała się na nas ledwo hamując śmiech. W końcu schowałam się w pokoju oświetleniowca, który na razie jeszcze nie przyszedł. Dokończyłam obrazek kota, po czym podążyłam w poszukiwaniu Gabi-Podoina


niedziela, 5 maja 2013

Dzień 58 - Agresja = Rzecz piękna

W dzisiejszym dniu rozśmieszyło mnie to że Gabi bała się małego pajączka a przyzwyczaiła do "potwora" zwanego Eightlin. Ja dostałam SMS od Juliet, bardziej zaproszenie na imprezę iż Andy już jest zdrowy. Zmierzę się z nim  kto więcej wypije, będzie ciekawie. Mamy być na 19:00 więc mamy jeszcze troszkę czasu. Więc wzięłyśmy prysznic i ubrałyśmy się logicznie dla nas. Kiedy doszłyśmy na imprezę Andy i Juliet wyglądali razem cudownie. Usiadłam na ziemi, a po chwili Andy złapał mnie za ramię i pokazał kuchnie. Wstałam i poszłam za nim. Podziękował mi za dobrą opiekę i sprzątanie w domu, a potem zaczęliśmy gadać.

A: Jak już u nas nie sprzątasz to co robisz?
M: Jestem managerem FFR.
A: Jasne!
M: Mam zadzwonić po nich żeby przyjechali?
A: Dawaj bo ciekawy!
M: A proszę Cię bardzo!

Zadzwoniłam do Renee i poprosiłam żeby przyjechali. Byli za 15 minut, kiedy weszli do domu Andy się zdziwił. Potem zebrało się jeszcze wielu gości w tym osoby których nie cierpię - plastiki. Inaczej koleżanki Juliet które nie trawią Andy'ego, wiec wpadły na genialny pomysł powyzywać go. ( Plastik1 = P1)

  P1: Juliet, ty dalej jesteś z tym pedałem?
J: Ale moim pedałem.
P2: No wiesz to rockman i pewnie Cię zdradza na uboczu.
P1: Jeszcze ma ryj jakby go ktoś potracił.
M: Wiesz, gdybyś zatkała ryj nie byś umarła.
P2: Nie pouczaj jej! Sama wyglądasz jak babochłop.
M: Nastawić Ci nos? Bo jakoś jest krzywy!
J: Marian ochłoń! Są pijane.
M: Ja też i zaraz się zdenerwuje.
P1: Szmatę sprowadzić do parteru to nie problem.
M: Teraz to już masz u mnie pozamiatane!

Uwolnił się Marian który nie wychodził z ukrycia 4 lata i czuję się super! Od kilku lat kogoś nie kopałam w splot słoneczny. Nie wiem co z tą tępą dzidą będzie, ale nigdy nie byłam tak zła i nie wiedziałam że po ziemi chodzą tacy perfidni ludzie. Po raz ostatni wyrwałam się z pod kontroli. Nie no żartuje w Hollywood będzie jeszcze więcej rozrywki. - Marian