Pytanka

pytankadomnie@interia.pl

Pytania kierujcie pod e-mail podany powyżej

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Pogrzeb

Dzisiaj rano odbył się pogrzeb. No cóż... komedia w rzeczy samej. 
Więc szłyśmy powoli na cmentarz, w czarnych strojach wyrażających naszą żałobę. Gabi płakała przez całą drogę. Kiedy doszłyśmy na cmentarz, odbyła się msza i ostatnie pożegnanie zmarłego. Wszyscy- rodzina, znajomi i my poszłyśmy pożegnać Jake'a. Gabi podeszła na końcu. Spojrzała na niego i odwróciła się do nas. Nie miała zamiaru jednak ruszyć w naszą stronę. Za to zaczęła wygłaszać dość dziwną mowę.
G: Jake był na prawdę fantastycznym mężem. Mimo iż nasze małżeństwo nie trwało długo, kochałam go z całego serca i kocham go do teraz. Myślę że Jake jeszcze przez długi czas będzie z nami.
Gość1: W naszych sercach?
G: Nie. Będzie z nami pośród żywych.
P: Gabi skończ, błagam...
G: Uważam że Jake tylko się zgrywa i że zaraz wyjdzie z tej trumny i stanie obok.
P: Gabi, Jake to nie ty...
Gość 2: O co chodzi...
G: (opowiada historię swojej "śmierci")
P: Interesujące prawda?
Cała sala: Tak, interesujące.
G: Jake... wstawaj.
(cisza na sali)
Potem Gabi płąkała jak małe dziecko, bo jej mąż jednak umarł. Zjednoczmy się w smutku :-(-Podoina

 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Przygotowania dzień 2

Idę dzisiaj pogadać z księdzem. Tym razem może nie ochlapie mnie wodą święconą... ciekawe czy się zgodzi pochować męża Gabi, jak się dowie kogo to mąż. No, ale zanim to z Gabi ustalamy co robimy w święta. W tej chwili ustalamy jakie potrawy robimy i jak ubieramy choinkę i w ogóle skąd ją bierzemy.
Ciekawa sytuacja była rano. Sara wstała wcześniej, bo musiała iść na wigilię do pracy, zjadła śniadanie i poszła umyć zęby. Jakież było jej zdziwienie, kiedy z tubki wycisnęła... zielony lukier. No i wyszła z łazienki, obudziła nas i spytała co jest grane.
G: Czemu mnie budzisz?
P: Księżniczko Saro, czemuż nas budzisz?
S: Która wymyśliła lukier w paście do zębów?
P: Zaprawdę namęczyłam się wpychając go tam łyżką.
G: A ja namęczyłam się żeby wyglądał jak pasta.
S: Gabi, ja mam biało-niebiesko-czerwoną pastę.
G: A jaki lukier zrobiłam?
S: Zielony...
P: Pożycz moją pastę. Ok?
S: Ok.
Po chwili Sara wróciła z tubką mojej pasty- na reklamie zielonej. Jednak była niebieska, co mnie dosyć zdziwiło, potem domyśliłam się że to Gabi. Grunt że nową pastę schowałam do poszewki...
P: Gabi...?
G: No co, zostało mi białego lukru i pełno barwników.
S: Wezmę twoją pastę, Gabi.
G: Okej, jak to ci poprawi humor...
Sara tym razem chwilę siedziała w łazience, ale i tak do nas wyszła.
S: Gabi?
G: Co?
S: Napakowałaś sobie sama lukru do pasty?
Pokazała nam biało-niebiesko-czerwoną pastę, która okazała się lukrem.
G: No co ty... czy wyglądam na głupią?
P: Tym razem to ja.
S: Ha-ha. Nie ma pasty w domu?
P i G: Jest.
S: Jaka?
P: Do butów!
S: Ha ha ha...
P: Nie no, schowałam jeszcze jedną w ścianie, za prysznicem.
S: Spoko...
I Sara już nie wyszła z lukrem :-) -Podoina
  

środa, 18 grudnia 2013

Przygotowania dzień 1

Dzisiaj zaczynamy planować pogrzeb. Gabi siedzi załamana i nie wie co ze sobą zrobić. I znowu musimy się tym zajmować... na szczęście Sara chętnie wyciągnęła pomocną dłoń. Ogółem to podzieliłyśmy pracę na trzy części- po tyle samo dla każdej. Ja muszę zdobyć trumnę i księdza, Gabi rozsyła zaproszenia i zajmuje się płytą nagrobną, a  Sara miejscem na cmentarzu i przewozem.
W sumie to mam najłatwiej :-) Do księdza mam już numer, więc nic trudnego, a po trumnę muszę jechać do sprawdzonego salonu (Gabi tam brałam), szkoda że Jake umarł :-( A wszystko to wina tego, że lekarze olali to że Gabi dzwoniła dzwonkiem...-Podoina
  

wtorek, 17 grudnia 2013

Smutek dzień7

Dzisiaj Jake umarł. Gabi przyszła do domu i powiedziała tak:
"To pikadło nagle przestało pikać i był jeden dźwięk, dzwoniłam po pielęgniarki, po lekarzy ale chyba było już za późno."
Smutamy, smutamy... i przygotowujemy pogrzeb, znowu.- Podoina
 

sobota, 14 grudnia 2013

Smutek dzień 6

Dzisiaj jak Gabi przyszła do domu nie chciała nic powiedzieć. Po prostu przyszła, walnęła się na łóżko i poszła spać. W tym czasie poszłam sobie z Bobem na spacer do pracy. Na próbie kawałek drzewa spadł mi na głowę (na szczęście drzewo było z tektury), zaliczyłam mimo wszystko glebę, na szczęście mój "książę z bajki" pomógł mi wstać. Potem ustawialiśmy to drzewo w rekwizytorni, a przynieśliśmy drewniane, które okazało się stabilniejsze. Kiedy przeszliśmy do sceny tańca elfów, tak mi się zakręciło w głowie że ja i Bob upadliśmy na ziemię. Poszłam szybko napić się wody, a kiedy wróciłam, zaczęliśmy próbę od nowa. I tak przegraliśmy kilka spektakli. Od "Królewny Śnieżki", przez "Krainę Elfów", po " Oblicze ciemności".- Podoina
 

piątek, 13 grudnia 2013

Smutek dzień 5

Dzisiaj Gabi nie została wpuszczona do szpitala, bo została uznana za osobę która stanowi zagrożenie dla pacjentów. No to poszłyśmy wytłumaczyć że jak Gabi nie zobaczy swojego męża, to dopirero wtedy zacznie stanowić zagrożenie la pacjentów i innych ludzi w promieniu kilometra. To wtedy ze strachem w oczach, lekarze wpuścili Gabi, która grzecznie im podziękowała i pobiegła do sali w której leżał Jake.- Podoina
 

środa, 11 grudnia 2013

Smutek dzień4

Dzisiaj Gabi wymieniła się i wyszło na to że ma dzisiaj wolne. Pojechała do Jake'a i jeszcze nie wróciła. Siedzi tam od samego rana. Powiedziała "Wołami mnie od mojego męża nie odciągną!", chyba jakoś daje radę...- Podoina
 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Smutek dzień 3

Gabi po przyjściu ze szpitala powiedziała że stan Jake'a coraz bardziej się pogarsza i to w tempie zastraszająco szybkim. Ani ja, ani Sara nie próbowałyśmy mówić "Wszystko będzie dobrze", albo tego podobnych bzdur, bo my wiedziałyśmy że takie gadanie w niczym nie pomaga i tylko pogarsza sprawę. Siedziałyśmy i płakałyśmy z nią, a potem zrobiłyśmy jej herbaty  usiadłyśmy w kącie (zwykle siedział tam pająk Nicolas, ale chyba sobie poszedł). Gabi wciąż płacząc opowiedziała nam po części jakich urazów doznał jej kochany mąż, potem zaczęłyśmy się zbierać do pracy (w końcu z czegoś musimy żyć). Gabi zapłakana, z rozmazanym tuszem weszła do teatru. Malowała nas z pełnym smutkiem, po naszych makijażach było to widać, grunt że graliśmy akurat smutne przedstawienie...-Podoina

 

piątek, 6 grudnia 2013

Smutek dzień 2

Dzisiaj poszłyśmy do tego jakiegoś tam szpitala (którego nazwy nie dosłyszałam). Siedziałyśmy w recepcji dziesięć minut, bo kolejka do informacji nie była długa. Zapytałyśmy się pielęgniarki czy osoba taka jak Jake F. została dowieziona do szpitala, a po dwudziestu minutach szperania w papierach dowiedziałyśmy się że JAKE ŻYJE! Gabi była happy, ja byłam happy z tego że Gabi była happy, a Sara jeszcze tego nie ogarnęła. Gabi potem poszła się zapytać czy może go odwiedzić. Pani w recepcji jej powiedziała że dopiero za pół godziny. To czekałyśmy... a jak się doczekałyśmy, to poszłyśmy z Gabi, ale do swojego męża weszła tylko ona.Gabi siedziała tam dosyć długo, więc nie chciało nam się tylko siedzieć pod drzwiami i poszłyśmy sobie do recepcji.-  Podoina
 

czwartek, 5 grudnia 2013

Smutek dzień1

Gabi siedziała załamana, dopóki nie zaproponowałam żeby się dowiedzieć czy ktoś przeżył. No to najpierw pojechałyśmy na lotnisko. Nic się tam nie dowiedziałyśmy poza tym co wiemy. No dobra dowiedziałyśmy się czegoś... dowiedziałyśmy się że informacji mamy szukać na policji. No to poszłyśmy w takim razie na policję. Tam dowiedziałyśmy się że wszyscy ocaleni są w szpitalu jakimś tam (nie dosłyszałam). Postanowiłyśmy że jutro się tam wybierzemy- Podoina
 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Tragiczna wiadomość

Tym razem Gabi nie była na bieżąco, tylko ja i Sara. Siedzimy sobie i gramy na tabletach
(no ja oglądałam Anime), a tu nagle w telewizji jakiś koleś coś zaczyna nawijać w środku programu. 
P: Ciekawe o co cho...
S: To chyba coś poważnego, bo inaczej nie przerywali by naszego ulubionego programu.
P: A może leci na nas atak?
S: Jaki?
P: Będą rzucać w nas żabami!
S: Jasne "COŚ PO FRANCUSKU"
P: Co?
S: Nic, nic...
Wtedy koleś zaczął nadawać komunikat. Brzmiał on tak:
Samolot pasażerski linii "XYZ" rozbił się o godzinie 10.32 na granicy...
No to ja dzwonię do Gabi
Prawdopodobnie nikt nie przeżył. Ekipa ratownicza jest w drodze...
3 SYGNAŁY PÓŹNIEJ:
P: Gabi?
G: No a kto?
P: Jaką linią leciał Jake?
G: Linią XYZ. A co?
P: Gabi... mam złą wiadomość.
G: Musieli zostać jeszcze tydzień?
P: Gorzej...Nie nadaję się do przekazywania takich informacji.
G: No to kiedy go zobaczę? Za miesiąc?
P: Nie. Na jego pogrzebie.
G: A co? Zostaje tam na zawsze?
P: Prawdopodobnie na zawsze będzie nieżywy. Jake nie żyje. Prawdopodobnie.
G: Co oznacza "prawdopodobnie"?
P: Właśnie mówili w TV że ich samolot się rozbił.
G: Dobra, pa...
PIP PIP PIP
Jakąś godzinę później Gabi siedziała na łóżku i zapłakana dzwoniła na telefon Jake'a. Nie odbierał- Podoina
 
  

wtorek, 26 listopada 2013

3 dzień oczekiwań Gabi

Dzisiaj rano do nas zadzwoniła i powiedziała... że lotniskowe ławki są bardzo wygodne. Czy można zrozumieć człowieka takiego jak Gabi?
Poza tym mówiła że poznała pewnego pana, który nazywa się Steve. Steve ma pięćdziesiąt lat i mieszka lat dziesięć na lotnisku. Steve jest bardzo pogodną osobą i Gabi non-stop z nim rozmawia. Dowiedziała się że bank zabrał mu dom bo jego była żona kazała banku mu go zarekwirować dając fałszywe dokumenty o zadłużeniach. Ten to miał pecha... 
Gabi powiedział że jutro opowie nam jego dalsze losy, bo teraz jej się nie chce.-Podoina
  

poniedziałek, 25 listopada 2013

2 Dzień oczekiwań Gabi

Dzisiaj Gabi wymyśliła sobie że pójdzie na lotnisko. No cóż, Jake przylatuje za trzy dni. Jak znalazła się na lotnisku, wykonała do mnie telefon i powiedziała że będzie tam spać. Nie no spoko, Gabi bawi się w bezdomną...-Podoina


piątek, 22 listopada 2013

SPESZYL- opowiadanko

Tym razem umieszczam opowiadanie napisane przez Sarę i Weronikę. Chodzi oczywiście o tą Sarę która sobie z nami mieszka.
"Na imieniny hrabiego Gotfryda przyjechał Amerykanin Robert z nowoczesnym laptopem
i swetrem w nożyce dla hrabiego. Amerykanin pojechał do archiwum po ważne dokumenty. Potem pojechał do solarium, gdzie zgubił klapki. Schylając się po szklane oko roztargał spodnie i widać mu było majtki w skrzypce. Następnego dnia pojechał do laboratorium, gdzie zmutowali węża
i konia i powstał anakoń i pożarł leśniczego Alojzego. Sędzia Dionizy pojechał do sanatorium leczyć załamanie nerwowe po śmierci leśniczego, gdzie pił kakao."
Proszę o serdeczne brawa dla moich kreatywnych koleżanek!- Podoina



P.S- Dostała za to czwórkę (O.o) (Powinna być piątka wg. mnie) 

poniedziałek, 18 listopada 2013

1 dzień oczekiwań Gabi

Gabi już się napaliła na swojego lovelasa i czeka na niego jak dziecko na prezent świąteczny. Dzisiaj w pracy kiedy malowała Alice, mówiła jej o swoim ukochanym i zamiast żabą stała się burakiem :-)
Louis stał się czymś żółto niebieskim, a Bob i ja mieliśmy tyle kolorów na twarzy że normalnie szok. Powstały przez to okrutne opóźnienia i przesunęliśmy przedstawienie o godzinę. Gabi dostała upomnienie a my zostaliśmy pomalowani przez Looo(tak wiem dziwne ma imię). Ostatecznie wszystko się udało, bo grunt to spokój.
Kiedy wróciłyśmy do domu pisała do niego non stop ze swojego laptopa, a przerwała wtedy kiedy powiedział że ma za chwilę zebranie. Jak tu ją ogarnąć...?--Podoina

sobota, 16 listopada 2013

6 dzień wspomagania psychicznie

Dzisiaj mądre my, zaraz po pracy ruszyłyśmy w stronę... bawialni dla dzieci. XD Oczywiście nas nie wpuścili, bo kto by wpuścił takie stare krowy, narażając obiekty na załamanie się? No chyba nikt tak głupi by się nie znalazł :-)
No więc jak nas wyśmiano to poszłyśmy po Naszych kochanych muzyków i po Boba. Gabi oczywiście zadecydowała że pójdziemy na kebaba. Weszliśmy do baru, a tam trwała konkurencja pt. "Kto zje więcej ostrego?" Postanowiliśmy wszyscy wziąć w niej udział, bowiem jedzenie dostawało się za darmo, a dla wygranych był rok darmowych zakupów w kebab-budce i sklepie obok (zajebiaszcze ciuszki są w nim). No więc zasiedliśmy przy stoliku i zanim się spostrzegliśmy, jakiś koleś przyniósł każdemu po jednym, dużym, ostrym kebabie. Pomyślałam "tylko to trzeba zjeść? Ok.", zaraz jak skończyłam myśleć, podszedł do nas ten sam koleś z ostrą papryką w proszku i posypał nam nią kebaby. Zawołał jeszcze "smacznego!" i odszedł od stolika. Znowu pomyślałam "Czego to się w życiu nie jadło..." i powiedziałam "trzy-czter-ry!", po czym wszyscy zabraliśmy się do zjadania kebabów. Po około pół godziny mój, Boba i Ryana talerz był pusty (u niego to chyba sprawka stojącego obok kosza). Gabi, Sara, Ronnie i Jacky popijając wodą już prawie kończyli, a my zawołaliśmy kolesia, który przyniósł nam po papryczce pepperoni i objaśnił że nie możemy w żadnym wypadku jej popić. Moja papryczka chyba troszkę straciła ostrość, bo smakowała jak zwykła papryczka, ale to na moją korzyść. Całą trójka zjedliśmy papryczki, a mój kochany Bob poległ. Dostaliśmy karty na darmowe zakupy. Potem patrzeliśmy na ciężkie zmagania reszty. Okazało się że tylko ja i Ryan zjedliśmy całego kebaba i papryczkę. No cóż, trzeba czasami wykorzystać swoje niepożyteczne zdolności XD-Podoina
  

poniedziałek, 11 listopada 2013

5 dzień wspomagania psychicznie

Dzisiaj Gabi nie była w stanie wielkiego załamania, bo była za bardzo zajęta oglądaniem obr;
azków w necie. Przy okazji cały komputer nam zaśmieciła różnymi animacjami, takimi jak ta:
Nie wiem co w tej animacji jest fajnego, jak za szybko się rusza. 
Po około godzinie oglądania Gabi nas do siebię zaprosiła i razem obrazki. I tak patrzałyśmy się i patrzałyśmy w monitor, ażSara wpadła na pomysł aby zrobić ranking obrazków które nam się najbardziej podobają, każda po pięć pozycji. Najszybciej (o dziwo) zdecydowała się Gabi:

5.
4.
3. 
 2.

1.
Szcerze mówiąc, mimo iż była pierwsza to i tak dużo jej zabrało wybieranie. Mianowicie ok 30 minut.
Potem Sara sobie wybrała pięć obrazków. Przedstawiła swój rankig 10 minut po rankingu Gabi.

5.

4.

 3.
2.
1.
Około dwadzieścia minut po zaprezentowaniu przez Sarę swojej galerii przyszedł czas na moją.
5.
4.
3.
2.
 1.
Potem jeszcze chciałyśmy ustalić trzy wg. nas najlepsze obrazki (po jednym z każdej galleri), ale w laptopie padła bateria. Wymyśliłyśmy więc inny sposób na odstresowanie Gabi- znowu upiekłyśmy jej ciasteczka. Przy nas za niedługo będzie wyglądać jak sumo :-)-Podoina




środa, 6 listopada 2013

4 dzieńwspomagania psychicznie

A dzisiaj razem z Bobem oraz z naszymi trzema ulubionymi kumplami (Ryan, Ronnie, Jacky...) wybrałyśmy się do wesołego miasteczka. Tym razem Gabi została wyciągnięta na diabelski młyn i to ona się darła (na szczęście nigdzie nie było FOLII SPOŻYWCZEJ). Sara również została zaproszona na to diabelskie urządzenie, ale Sara należy do osób którym łatwo jest powiedzieć "NIE". Poszliśmy na karuzelę dla dzieci (tak, tak, my stare krowy na małej karuzeli) i nasz mądry Jacky z niej spadł
Kiedy z niej zeszliśmy, poszliśmy na...dmuchaną zjeżdżalnię! Ubaw po pachy XD
JA- Zjechałam po drabinkach.
GABI- Udawała że siedzi na bardzo wysokiej palmie i nie może zejść (naprawdę ta palma miała ok 50 cm wysokości)
BOB- Nie umiał wejść po drabinkach i stał się ofiarą wypadku jaki spowodowałam.
RONNIE- Wjechał w jakieś małe dziecko.
RYAN- Płakał bo mu się grzywka zepsuła...
JACKY- Bał się zjechać przez pięć minut.
No cóż... tak to jest jak wpuści się kilku niedorosłych dorosłych do wesołego miasteczka.-PODOINA
 

wtorek, 5 listopada 2013

3 dzień wspomagania psychicznie

Dzisiaj odwiedziłyśmy ZOO. BRAK SŁÓW O.O
Wyciągnęłyśmy Gabi z rana z łóżka i oznajmiłyśmy że pójdziemy do ZOO, a ona się tak ucieszyła że walnęła głową w szafkę (przypadkowo). No więc wyszłyśmy z domu i powędrowałyśmy do ZOO, a kiedy już kupiłyśmy bilety i weszłyśmy do środka, zaczęłyśmy szukać mapy.
Zajęło nam to około dwudziestu minut- okazało się że była przy wejściu. Wróciłyśmy się po nią i zaczęłyśmy zwiedzanie. Odwiedziłyśmy na samym początku zebry- bo były pierwsze na drodze, Gabi skakała i mówiła ludziom że jej nieprawdziwy mąż je lubi. Potem były żyrafy, lwy, nosorożce i słonie i wtedy zrobiłyśmy sobie zdjęcia, a potem przerobiłyśmy w Aviary. Dodałyśmy podpis "Moja rodzina pod słoniami. Dalej były surykatki, Gabi zaczęła je udawać, nawet nieźle jej wyszło. Kiedy dotarłyśmy do orangutanów zauważyłyśmy zwierzę uciekiniera- po zoo biegał sobie paw. Potem okazało się że on to sobie biegać może.
Kiedy zagłębiłyśmy się w ptaszarnię, spotkałyśmy orła, puszczyka, jastrzębia i grubych amerykanów gratis. Później weszłyśmy do wielkiego szklanego terrarium. Jest to długi budynek podzielony na segmenty, w każdym segmencie jest inny gatunek pająka. Po środku jest długi tunel, kiedy idziesz pająki "latają" nad twoją głową. Potem poszłyśmy odwiedzić tygrysy, a na końcu okapi. Okapi to takie skrzyżowanie żyrafy z zebrą
    Kiedy wyszłyśmy z ZOO poszłyśmy do kawiarni, a tam spotkałyśmy inne dzikie zwierzęta, nazywające się- Andy, Ash, Jinxx, Jake i C.C. Przywitałyśmy się i dosiadłyśmy do stolika (za wcześniejszym pozwoleniem). Pogadaliśmy, popiliśmy kawy i poszliśmy pochodzić po parku. Tam znalazłyśmy wieżę z koszów na śmieci. Nie ma to jak architektura nowoczesna...-Podoina
 

poniedziałek, 4 listopada 2013

2 dzieńwspomagania psychicznie

Dzisiaj Gabi już przygotowała się na to że będziemy się nią opiekować. 
Dzisiaj poszłyśmy do kina na pierwszy lepszy film, a wybrałyśmy sobie Horror. Wyszłyśmy trzęsąc się, z nowym strachem- od dzisiaj boimy się folii spożywczej (nie pytajcie dlaczego). Wracając do domu poszłyśmy na kebaba, a tam była...
FOLIA SPOŻYWCZA!
My się drzemy na cały bar, a ludzie się na nas patrzą jak na wariatki (którymi zresztą jesteśmy). Potem pani za ladą schowała ten straszny przedmiot i się uspokoiłyśmy. Zamówiłyśmy kebaba i poszłyśmy do domu. Chciałyśmy zjeść sobie galaretkę zrobioną wczoraj wieczorem i poszłyśmy po łyżki. Odsunęłyśmy szufladę a tam...
FOLIA SPOŻYWCZA! XD
Oczywiście zaczęłyśmy krzyczeć, na szczęście Andy chyba się już przyzwyczaił do tego że u niego coś "straszy" i nie zbiegł na dół. Oczywiście od razu schowałyśmy folię w miejsce w które nie chcemy zaglądać i zjadłyśmy galaretkę. Jak już skończyłyśmy, to zaczęłyśmy grać w simsy, na szczęście tam nie ma ŻADNEJ folii spożywczej.

Info

Przepraszam że ostatnio nic nie napisałam, ale tak się złożyło że nie miałam czasu. Spróbuję teraz pisać częściej, albo wysępić komputer od ojca-Podoina

poniedziałek, 28 października 2013

1 dzieńwspomagqania psychicznie

Nasza kochana Gabi już tęskni za swoim małżonkiem :-(
Więc razem z Sarą zaczęłam WPP-(Wielką pomoc psychiczną). Na początek wyjęłyśmy z zamrażalnika lody waniliowe i ją nimi nafaszerowałyśmy, potem upiekłyśmy jej ciastka (które w połowie my zjadłyśmy). Potem obejrzałyśmy razem bajki Disneya i "szósty zmysł", a kiedy zaczęło się ściemniać, opowiadałyśmy sobie straszne, śmieszne i dziwne historie. Potem siedząc już na łóżkach, rzucałyśmy się poduszkami, najbardziej oberwała Sara, bo leżak stoi po środku. Po bitwie na poduchy, zagrałyśmy w monopol znaleziony w szafce.Gabi niestety przegrała, no ale niestety za późno się zorientowała, że pożyczki trzeba oddawać z procentem 10%.-Podoina
   

piątek, 25 października 2013

6 dzieńczegoś tam

Ogółem to dzisiaj nie działo się nic specjalnego. Poszłyśmy do pracy, popracowałyśmy, pożegnałyśmy Jake'a, który dzisiaj wylatywał i to tyle-Podoina
 

wtorek, 22 października 2013

5 dzień czegośtam

Dzisiaj dowiedziałam się czegoś o ludziach w Hollywood, a mianowicie- ubieraj się modnie, inaczej będą patrzeć na ciebie jak na zombie.
Dzisiaj do pracy poszłam sobie w bojówkach. Kiedy szłam drogą do pracy ludzie, jak się pewnie domyślacie, patrzyli się na mnie jak na zombie. Kiedy wracałam z pracy wpadłam na świetny pomysł- pomaluję bojówki w galaxy, bo to jest teraz modne c'nie?
Wyjęłam stary zestaw farbek do ubrań i zabrałam się do pracy, a trwało to prawie dwie godziny. Efekt był świetny, teraz trzeba było tylko wysuszyć i wyjść do ludzi. Wzięłam suszarkę od Gabi i wysuszyłam dokładnie spodnie, włożyłam je i wyszłam w nich na miasto. Tak jak przewidywałam, z modnym motywem ludziom się spodobały, no mi już troszkę mniej, ale to się wytnie :-)-Podoina
 
 

poniedziałek, 21 października 2013

4 dzień czegoś tam

No a dzisiaj szukałyśmy Sarze pracy, żeby nie była od nas zależna. Trafiła jej się praca podobna do naszych pierwszych- tyle że ona będzie pracowała w barze z chińskim jedzeniem i będzie chodziła przebrana za... pudełko! Nie wiem czemu na początku musimy chodzić przebrane za jedzenie, ale w każdym bądź razie to na swój sposób śmieszne. Fajnie było być musztardą, nie wiem co Marian i Gabi myślą o swoich byłych profesjach, ale ja uważam że to było fajne. Teraz zastanawiam się czy Sarze spodoba się chodzenie z ulotkami i zaczepianie ludzi mówiąc rzeczy w stylu "Sajgonki dla kogoś kto robi Sajgon", "Zjedzcie niskokaloryczne kluchy, od których nie urosną wam brzuchy!" itp.
Fortuny na tym nie zbija, ale zawsze to dopiero początek :-)-Podoina


 

sobota, 19 października 2013

3 dzieńczegoś tam

Dzisiaj zdobyłyśmy nową lokatorkę piwnicy. Jak się już zapewne domyśliliście jest to Sara. No niestety będzie musiała spać na leżaku :-(, ale z relacji Gabi wynika że jest bardzo wygodny :-)
A zaczęło się to tak, że Sarze skończyła się(czyt. właściciel ją okradł) kasa na wynajmowanie pokoju. Przyszła więc do nas i ją ulokowałyśmy. Oddałyśmy jej kawałek szafy niegdyś należący do Mariana i wytłumaczyłyśmy zasady mieszkania tutaj. Sara jest kumata i nie musiałyśmy jej powtarzać po raz kolejny, ale na wszelki wypadek daliśmy jej zasady zapisane na kartce. Potem zaczęłyśmy się szykować na imprezę, na którą idziemy całą paczką- Ja, Gabi, Ryan, Ronnie, Jacky, Bob i Jake. Nie chciałyśmy zostawiać Sary samej, więc ją również zachęciłyśmy do pójścia na imprezę. Co ciekawsze nie odbywała się daleko, a nawet w tym samym domu, tyle że na górze. No więc się zebrałyśmy i poszłyśmy się spotkać z naszymi kolesiami pod kawiarnią(musimy w tę i z powrotem biegać:-C). Przedstawiłyśmy chłopakom Sarę i na odwrót, a potem ruszyliśmy na imprezę. Świetnie się bawiliśmy. W pewnym momencie Sara zauważyła dziwnego kolesia pijącego jak pies, w trójkę zaczęłyśmy się z niego śmiać, a potem okazało się że to jest rzeczywiście pies, tylko że przebrany. Ale to nic nie zmieniło- i tak się śmiałyśmy XD- Podoina
 Zginęłam w internecie XD 

wtorek, 15 października 2013

2 dzieńczegoś tam

Poszłam z Gabi do sklepu ogrodniczego kupić tulipany tęczowe dla naszego Ronnie'go. Nie wiem czemu zachciało nam się kupić mu tulipany, ale ok. Potem wymyśliłyśmy że tulipany mają być tęczowe, bo takie są bardzo ładne. Potem wymyśliłyśmy powód- no bo po prostu go lubimy. No ale wypadałoby dać kwiatka też Ryanowi i Jacky'emu. Więc wychodzi na to że musimy kupić trzy doniczki z tulipanem. Ale czemu w ogóle dajemy kolesiom kwiatki?! Nie wiem, ale w drodze zmieniłyśmy zdanie i poszłyśmy im kupić w polskim sklepie skrzyneczki drewniane z lusterkiem w środku. To śmieszne jest w tym że na zewnątrz pisze "najbrzydsza paskuda na świecie" a w środku widzi się swoje odbicie.
Potem się z nimi umówiliśmy w kawiarni na rogu i podarowałyśmy im pudełeczka. Wyglądali co najmniej śmiesznie jak je otworzyli. Potem Ryan zaczął sobie poprawiać fryzurę i ok. Ogółem podobał im się prezent, bo oni mają poczucie humoru i to jest plus :--) - Podoina
(Nie wiedziałam co za obrazek wstawić :-P)
 

poniedziałek, 14 października 2013

1 dzień czegoś tam

Hejo! 
Dzisiaj Gabi przyprowadziła nam do piwnicy koleżankę. Odkąd wyjechałyśmy do naszego nowego domu nie miałyśmy z nią kontaktu, a tu nagle BUM i Sara jest w piwnicy. No oczywiście nie było żadnego BUM, ale miło ją było w końcu zobaczyć. No a więc spędziłyśmy cały dzień razem na bieganiu po sklepach. No oczywiście znacie nas- dosłownie biegałyśmy po sklepach. Razem z Sarą poszłyśmy do ciastkarni, i zaczęłyśmy wybierać słodycze które fajnie by było zjeść. Zebrało się tego około dwóch kilogramów. Potem poszłyśmy na zakupy do sklepów z ciuszkami. Fajnie było znowu pobiegać... Z tego sklepu wyszłyśmy już tak obładowane, że nie mogłyśmy kontynuować zakupów :-( Wróciłyśmy do domu (albo bardziej do piwnicy) i zaczęłyśmy jeść ciastka. Wtedy do piwnicy wkroczyła Gabi. Jej kochany mężuś musi jechać na tydzień do Włoch na jakiś zjazd bankowości (konferencje są nudne...). I cóż ona teraz pocznie? XD -Podoina
 

poniedziałek, 30 września 2013

Ogłoszenie

Heejo!
Przepraszam ale przez następne dwa tygodnie blog będzie zawieszony :-(
Muszę bowiem poprawić kartkówkę z anglika, nauczyć się na konkurs z biologii na który niby się zgłosiłam, ale wcale się nie zgłosiłam (XD) i po prostu w bibliotece przez dłuższy czas odrabiam lekcje, a jak przychodzę do domu to jest czasami już dwudziesta. A więc przepraszam-Podoina
 EDIT: Zapomniałam napisać że pani od plastyki zadała nam w kosmos pracy domowej... 
EDIT: Następnym razem pomyślę zanim napiszę :-P

sobota, 28 września 2013

5 dzień domysłów

No siemka! Dzisiaj dowiedziałam się o co chodzi! Ale od początku...
Wstałyśmy dzisiaj z Gabi bardzo wcześnie. Była strasznie zaspana, a ja uznałam że to najlepszy moment aby ją zapytać co się stało, więc jak już się pewnie domyśliliście- zapytałam ją o to. Ku mojemu zdziwieniu- odpowiedziała mi! Okazało się że Jake miał wypadek samochodowy i leży w szpitalu. Potem od razu dodała że nie jest w żadnej śpiączce czy coś, ale ma rozwaloną głowę. 
I tak zaczęła się rozmowa.
P: To jedź do niego.
G: Nie mogę...
P: Czemu?
G: Bo wyglądam jak zombie.
P: To nie jest powód.
G: No dobra, nie mam się w co ubrać.
P: W tym szpitalu i tak dają ci specjalną pelerynkę...
G: Byłam już u niego...
P: Powinnaś chodzić go odwiedzać codziennie, to przecież twój mąż!
G: W tych godzinach nie ma odwiedzin. Pasuje?
P: To już inny problem...
A potem zebrałyśmy się do pracy.-Podoina
 

środa, 25 września 2013

Krótki szpeszyl- GABI

Gabi mi dzisiaj mówi co mam pisać.
Napisz o tym, co no wiesz... tentego. (krótka pauza)
No dobra. Nadia utopiła się w zupie i przez to opowiem wam historię. Najpierw pytanie- jak można zdobyć trzy jedynki, brak szacunku u nauczycieli i punkty na minusie w ciągu jednego miesiąca? No ja też nie wiem, może po prostu trzeba mieć na imię GABI. Ale nie ocen oczywiście będzie dotyczyć to krótkie story...no bo wiecie, szkoła jest nudna.
A więc... dawno, dawno temu, a dokładnie sto lat temu w pewnym miejscu żyły sobie dwie dziewczynki- Nadia i Greta. (Słowa uciszenia w moją stronę). Były to bliźniaczki. Pewnego razu wybrały się na spacer do parku i tam jakaś stara wiedźma je przeklęła. Następnego dnia Greta wsiadła do powozu którego woźnica było dwuletnie dziecko i umarła, a Nadia utopiła się w zupie i do tej pory nie odkryto co to była za zupa.-GABI :*
SPESZYL END
 

wtorek, 24 września 2013

4 dzień domysłów

Dzisiaj Gabi była happy, bo wyzdrowiała. Poszłyśmy więc pójść z naszą świentą trójcą na spacer do parku. Kiedy Na horyzoncie pojawił się Ronnie, a obok niego Ryan to się ucieszyłyśmy, ale Jacky też miał przywędrować, a nigdzie nie było go widać. Kiedy nasi dwaj koledzy do nas podeszli, zza Gabi i Mnie wyskoczył Jacky. Przestraszył nas o dziwo. Potem poszliśmy sobie do parku. Gabi wpadła na pomysł- założyliśmy się o to kto zbierze więcej numerów telefonu. W kiosku kupiliśmy pięć notesów i długopisów, a wtedy zaczęła się zabawa... Nie było ustalonych zasad, więc braliśmy numer od każdego. Biegaliśmy po parku z notesami pytając ludzi o numer, a kiedy w końcu czas się skończył, zebraliśmy się na ławce. Ronnie zebrał 56 numerów, Jacky 62, Ryan 49, Gabi i ja po 60. Potem chodziliśmy po parku i oddawaliśmy ludowi ich numery, oczywiście zajęło to dwa razy więcej czasu niż ich zbieranie, ale ok. Potem poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy ciasto, ale niestety jestem łajzą i moja porcja przez przypadek wylądowała na głowie Ryana. Jak dostał ciastem w głowę to od razu spróbował odrzucić we mnie, ale niestety trafił w Gabi która myślała że to Ronnie i w niego rzuciła ciastem, a Ronnie rzucił Jacky'ego, a on we mnie trafił. Potem zaczęliśmy się obrzucać i oblewać wszystkim po kolei- cukrem, solą, syropem klonowym, niedojedzonymi przez kogoś naleśnikami...itd. Wyszliśmy z tego MEGA ubrudzeni.-Podoina

  

poniedziałek, 23 września 2013

3 dzień domysłów

Dzisiaj Gabi zachorowała. Miała gorączkę 38 st.C, a że chorego męczyć nie można, to zostawiłam ją w spokoju i nie pytałam czemu jest tak zdołowana. Zrobiłam jej rosołek, bo żadnych lekarstw nie miałam. Biedna Gabi musiała to zjeść... Niestety jeśli chodzi o gotowanie to za dobra nie jestem (toteż zapisałam się na kurs :D), ale każdy rosół pomaga na przeziębienie. Jak widziałam jej przekrzywioną twarz podczas kiedy jadła mój specyfik, to zrobiło mi się jej żal, ale jak trzeba to trzeba- jeszcze zdąży mi się odwdzięczyć. Potem troszkę ją poddenerwowałam i przeczytałam jej Kubusia Puchatka, pokazując jej obrazki, a że po drugiej stronie zaczęła udawać dziecko, to musiało wyglądać jeszcze śmieszniej. Kiedy książka się skończyła, Gabi poszła spać, a ja zaczęłam grać na tablecie w czołgi. Właśnie przez to że grałam w czołgi, Gabi nie miała jak się wyspać. Na każdym razem jak jakiś wrogi czołg mnie, albo mojego orzełka przestrzelił, wyzywałam ten czołg od idioty, gnojka, cwela, oraz używałam innych niemiłych epitetów. Kiedy w końcu przeszłam poziom, a zapomniałam go potem zapisać i oczywiście zaczęłam kląć, Gabi się obudziła. Potem próbowałyśmy nie wchodzić sobie w drogę, ale to jest trudne, jeśli mieszka się w dużej, aczkolwiek niepodzielonej piwnicy.-Podoina