Dzień 60 - Ciągle nikt nie wie że mieszkamy w piwnicy
Poprosiłam szefa o jeden dzień wolnego. Szef zgodził się, nie od razu, ale się zgodził. Podziękowałam mu i wyszłam szybko z teatru. Pobiegłam do piwnicy i schowałam się z latarką i zeszytem pod kołdrą. Łzy poleciały mi same, nie wiem kiedy, nie wiem jak dużo. W zeszycie malowałam bohomazy, pisałam pojedyncze słowa-po prostu wyżywałam się na kartkach zeszytu. Nie usłyszałam jak Marian weszła do piwnicy, a potem z niej wyszła i nie zorientowałam się również że nie domknęła drzwi . Chwilę po tym jak Marian krzyknęła na cały regulator " O K***A!" i wystawiłam głowę z kołdry. Poczułam lekki powiew, chłodne powietrze i świeżość piwnicy. Po chwili rozejrzałam się, bo coś jednak za bardzo czułam zapach świeżości. Wyszłam z łóżka i zobaczyłam uchylone drzwi od piwnicy. Szybko je zamknęłam. Po chwili usłyszałam kroki. Usiadłam pod drzwiami przytrzymując je swoim ciężarem. Po chwili poczułam że ktoś próbuje je otworzyć. Zaparłam się nogami i siedziałam tak dopóki ktoś próbujący otworzyć piwnicę nie odszedł. Ciągle płacząc wstałam od drzwi i zasunęłam wielką zasuwę którą razem z Gabi kupiłyśmy tydzień temu. Teraz siedzę sobie pod łóżkiem i czytam horror-Podoina
Ale fajne XD
Że wcześniej nie zwróciłam uwagi na ten rysunek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz