Dzień 38 - Nikt jeszcze się nie dowiedział że mieszkamy w piwnicy O.o
Hajs się zgadza. Więc dzisiaj z faktu że umówiłam się z Ryanem, musiałam się doprowadzić do porządku (AFRO ON MY HEAD!). Więc uczesałam włosy, ubrałam jakieś normalne ubrania i mogłam wyjść na miasto (godzinę przed czasem ale ok...) żeby się z nim spotkać. Więc prawie wyszłam "tajemniczym wyjściem", a tu Julliet się krząta i skacze po ogródku jak jakaś szajbuska. Uznałam że poczekam chwilę aż Julliet usunie mi się z drogi. Czekałam tak DWADZIEŚCIA MINUT, potem moja droga koleżanka weszła do domu i zaczęła się krzątać po kuchni (jest nad piwnicą). Szybko wybiegłam z piwnicy tajemnym wejściem i wbiegłam na ulicę.
Włożyłam moje słuchawki w kształcie truskawek do uszu. Moje baleriny lekko stukały o mokry asfalt. Zaczęło mżyć. Nie wzięłam parasolki, ale to nic. Deszcz zawsze jest super. Słuchając piosenki "Coffin" skakałam po ulicy kręcąc się wkoło. Wiem że musiałam wyglądać jak jakaś idiotka, wiem jednak że mimo wszystko czułam się sobą i kiedy piosenka zmieniła się na "I Would" boysbandu "One Direction" zaczęłam iść w rytm muzyki, nie przejmując się tym że przemoknę do suchej nitki (mżawka przerodziła się w ulewę), tym że zmyje mi się makijaż (możliwe że był wodoodporny).
Kiedy dotarłam do kawiarni deszcz ciągle padał, a ja miałam dwuminutowe spóźnienie (oj tam, oj tam...). Szczegóły spotkania zostawię dla siebie, bo jestem leniwa i nie chce mi się pisać - Podoina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz