Pytanka

pytankadomnie@interia.pl

Pytania kierujcie pod e-mail podany powyżej

niedziela, 21 kwietnia 2013

dzień 44 - 100 postów!

No więc to jest setny opublikowany wpis!
W takim razie muszę go poprawnie napisać :-)

Zacznijmy od tego że dzisiaj dowiedziałam się w kogo ja i Bob wcielimy jak będziemy grać w sztuce. Będziemy grać ELFY! Dostaliśmy scenariusze. Mamy bardzo dużo do mówienia. Umówiliśmy się na jutro że będziemy próbować się chociaż troszkę nauczyć (jedna czwarta to monologi, trzy czwarte to rozmowy między nami). Spotkamy się w pobliskim parku o trzeciej po południu. O godzinie dwunastej pójdziemy do pani garderobianej, która weźmie nasze wymiary i później uszyje dla nas stroje. 

Kiedy Bob poszedł w swoją stronę, podbiegła do mnie Gabi ze swoim lowelasem i co ciekawsze z Ryanem.

P: Wow... w trójkę razem? Co wy kombinujecie?
G: A nic takiego.
J:"mruczy coś niezrozumiałego pod nosem"
R: Wybieramy się do wesołego miasteczka.
P: No i co...?
R: No i chodzi o to ,że chcieliśmy się zapytać czy idziesz z nami.
P: A jaki haczyk? Poza tym nie za bardzo mam kasę.
G: Nie ma haczyka.
R: Ok... to ja zapłacę za ciebie
P: Jaki dżentelmen...
R: Ej! No weź!
P: Ok. Idę. Ale kiedy idziemy?
J: No teraz.
G: Ale czekaj! Ty jesteś strasznie obładowana. Chodź jeszcze na chwilę do piw... domu zostawić rzeczy.
P: Nie boisz że się pogryzą?
J i R: Bardzo śmieszne...
G: To poczekajcie na nas chwilkę. Ok?
J: Ok
Potem poszłam z Gabi odnieść moje rzeczy do pięknej piwnicy. Zaczęła gadać o tym że dziwne jest to że Ryan i Jake się nie "gryzą". Nie lubią się, ok. Ale chyba każdy wytrzyma jak będziemy szli wszyscy osobno?

Jak już byliśmy w tym wesołym miasteczku, pierwsze co, Ryan zaciągnął mnie na diabelski młyn. Nie był to za dobry pomysł, biorąc pod uwagę to że mam okropny lęk wysokości (huśtawka jest za wysoko!). Jak byliśmy w połowie koła, Ryan nie miał przeze mnie dostępu do tlenu i chyba wszyscy dookoła stracili słuch. Potem wszyscy poszliśmy na karuzelę łańcuchową (yay! Dzieci idą na karuzelę!) KTÓRA RÓWNIEŻ BYŁA ZA WYSOKA! Ale tym razem nikt mnie raczej nie stracił bębenków, bo tylko się panicznie śmiałam. Następną atrakcją był salon luster. Mimo iż troszeczkę boje się ciemności ,nikt nie musiał mnie słuchać ani trzymać. Mimo wszystko jedno lustro stłukłam i Ryan musiał płacić. Ale Potem było spoko-Podoina


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz