Pytanka

pytankadomnie@interia.pl

Pytania kierujcie pod e-mail podany powyżej

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

dzień 45 - Czyli bardzo duże dzieci lubią się pobawić

Dzisiejszy dzień może być zaliczony do najbardziej dziwnych. Ale zacznijmy od początku.
Siedzę sobie z Bobem w parku i ćwiczymy rolę. Bob próbuje chodzić jak elf, ale coś mu to nie wychodzi, z czego ja się śmieję. Mój drogi przyjaciel ciągle się przewracał i lądował twarzą w trawie, co wyglądało przekomicznie. Po parędziesięciu upadkach wreszcie przyszła kolej na moje upadki. Co ciekawe, wywaliłam się niewiele mniej od Boba (to było do przewidzenia), różnica polegała na tym że ja nie miałam twarzy w trawie, a Bob wręcz przeciwnie. Potem poszliśmy na kawę do kawiarni, do której zwykle chodzimy (na pewno wiecie o co chodzi :-D). W połowie drogi zaczął padać deszcz i cali byliśmy przemoknięci, więc wypadałoby jakbyśmy kupili coś ogrzewającego. Kupiliśmy zwykłą kawę i do tego ciepłe muffinki (czego tam nie ma...). Usiedliśmy przy oknie. Krople deszczu uderzały na szybę i nagle usłyszeliśmy mocne otworzenie drzwi. Był to Ryan. Podszedł do mnie i powiedział żebym poszła z nim na chwilę (da da dam. Tu powinien pojawić się nóż, albo piła łańcuchowa!). Spokojnie wyszliśmy na dwór (markiza zawsze spoko :-P) I przeprowadziliśmy bardzo inteligentną rozmowę.

R: Co tam?
P: A nic. Właśnie miałam zamiar zjeść coś ciepłego.
R: Myślałem że to lustro będzie droższe.
P: No właśnie... Ile mam ci oddać?
R: Nie oddawaj mi nic. Mam kasę i nie mam na co jej wydawać.
P: A paliwo?
R: To nie jest Polska!
P: Sorki. Zapominam o tym ciągle.
R: No to kiedy idziemy następny raz?
P: No nie wiem. Masz jakieś konkretne daty?
R: Może za tydzień? 
P: Ile się płaci za wstęp?
R: Zapłacimy...
P: Kto jeszcze idzie?
R: Ronnie, Jacky, Jake, Gabi i jak chcesz to weź tego kolesia co siedzi tam z tobą (dramatycznie wskazał na Boba)
P: Ok. Zaraz mi ciastko wystygnie. Mogę iść?
R: Ok. Narka!
P: Narka.
Potem usłyszałam jak przewracają się stoliki i krzesła. Wyglądało to hmm... niezbyt estetycznie, więc poszłam po Jakea. Potem wróciłam do Boba i razem dokończyliśmy jeść nasze ciastka i dopiliśmy kawę. Bob chciał mnie odprowadzić, ale powiedziałam że umówiłam się jeszcze z moją przyjaciółką ( co nie było kłamstwem) i że jeszcze nie wracam do domu. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Ja poszłam od razu do parku żeby spotkać się z Gabi, żeby powygłupiać się jak zwykle.
Najpierw dzwoniłyśmy do nieznanych osób i robiłyśmy sobie z nich jaja, potem krzyczałyśmy na cały głos, skakałyśmy po pasach, huśtałyśmy się na huśtawkach, aż prawie spadłyśmy, wspinałyśmy się na drzewa, a potem pokazywałyśmy dzieciom na czym polega PRAWDZIWA zabawa. Skakaliśmy w klasy, graliśmy w berka, chowanego i potem zaczęło się ściemniać i pożegnałyśmy maluchy. Poszłyśmy do piwnicy słuchając muzyki i nie przejmując się tym że już dawno obowiązuje cisza nocna...-Podoina
Jeśli doczytujecie do końca to co piszę, to was podziwiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz