Pytanka

pytankadomnie@interia.pl

Pytania kierujcie pod e-mail podany powyżej

czwartek, 4 kwietnia 2013

Dzień dwudziesty siódmy - moje relacje ze szkolenia

Jprdl...

To było pierwsze co powiedziałam kiedy znalazłyśmy się na miejscu. Ale pewnie jesteście ciekawi czemu? W sumie nie czytam w waszych umysłach, ale powiem wam że budynek był MEGA! Był w kształcie wielkiego ketchupu z dużą ilością dziurek.

Rozdzielili nas. Ja poszłam do lewego skrzydła, Marian do prawego.

- Jeszcze się przecież zobaczycie - powiedziała "miła" kobieta głosem jakbym jej ojca naleśnikiem zabiła.
- Wiemy o tym, tylko raźniej by było gdybyśmy były razem - odparła Marian i podążyła do drzwi prawego skrzydła budynku.

Weszłam po schodach do sali w której miałam zabrać strój i go ubrałam (dostał mi się ketchup!). Poszłam do sali nr. 248 w której miałam poznać ludzi którzy również przyjechali na kurs (ale tłumy... aż dziesięć osóbek)

Potem był wykład na temat marketingu, co mamy robić, jak mamy się poruszać... Wszyscy słuchali tak zaciekawieni, jakby słuchali mszy w kościele. Ja zasnęłam po dziesięciu minutach. Długo nie pospałam bo "miła" pani mnie obudziła waląc kostiumem w czubek głowy.

Potem były zajęcia praktyczne, na których mieliśmy rozreklamować bark którego kostium nosimy w tej chwili. Ja musiałam reklamować "Undertheground" który był chyba najgorszy z możliwych. Chodziłam i musiałam mówić każdemu przechodzącemu

- Chcesz być dwa metry pod ziemią? Przyjdź do "Undertheground"!
albo
- Czy marzyłaś/łeś o tym  by szkielety serwowały ci jedzenie?
Reszty tekstów nie napiszę, bo są nienormalne...

A terz pytanie.
Czemu szef nas tam wysłał?
Czy on jest nienormalny?!-Podoina
Znalazłam tak sobie przy okazji Andy'ego ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz