Dzisiaj wychodzę na godzinną przerwę z teatru z Bobem i Luizą (reszta wyszła wcześniej, a połowa została) , a tu atakują nas jacyś ludzie i chcą autografy!
L: Przyzwyczaicie się. Oni tak zawsze w sobotę. Teraz już wiecie czemu inni wyszli wcześniej, albo zostali?
P: Domyślam się...
B: Tak co tydzień?
L: Tak. Podpisujcie. ALE NIE NAZWISKIEM BOB!
Bob od razu naprawił błąd i podpisał się pseudonimem. Przez DWADZIEŚCIA minut podpisywaliśmy te cholerne autografy... ale potem jak wszyscy dostali autograf od każdego z nas, rozeszli się. Weszłam do jakiejś kawiarenki i zanim usiadłam przy komputerze, podeszła do mnie dziewczynka. Miała lat około siedmiu i miała koszulkę (o wiele za dużą) Falling In Reverse.
Dziewczynka: To ty wczoraj grałaś na koncercie Falling In Reverse na perkusji?
P: Tak
D: A nie wiesz co się stało Ryanowi?
P: Drzwiczki zmiażdżyły mu palce.
D: Skąd to wiesz?
P: Byłam z nim na pizzy.
D: Mogę twój autograf?
P: Pewnie!
(Podpisałam się jej w książeczce z autografami)
D: Dzięki. I pozdrów Ryana
P: Dobrze.
D: To pa!
P: Miłego dnia.
Dziewczynka pobiegła do swojego taty (tak przypuszczam), a ja wreszcie miałam trochę czasu żeby napisać na blogu. Zapłaciłam za pół godziny (bo mniej więcej tyle czasu mi zostało) i zabrałam się do pisania. Nie za bardzo orientuje się w autografach, to jest męczące. Zaraz zadzwonię do Ryana, bo mam dość używania rąk. Miłego dnia wam życzę!-Podoina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz