Wreszcie przestało kapać z dachu! YAY! Mogłam wyjść z domu. Chciałam zadzwonić do Boba, ale przypomniałam sobie że on jest w teatrze. Wreszcie mam chwilę tylko dla siebie... Poszłam na tor gokartowy i zobaczyłam dziwnego kolesia. Byłam pierwszy raz na gokartach i nie za bardzo wiedziałam co mam robić. Po paru chwilach załapałam i jeździłam jak zawodowiec. Byłam tam jakieś dwie godziny, bo potem skończył mi się czas. Poszłam sobie do cukierni obok (szykuj się świecie! Nadchodzi ciasteczkowe monstrum!). Zanim weszłam, zdążyłam się już przewrócić. Ktoś uderzył mnie drzwiami. Wstałam i zobaczyłam Boba.
P: ty nie jesteś w teatrze?
B: Nie. Nie musiałaś brać wolnego bo dzisiaj jest NIEDZIELA.
P: Taka jest niedziela, jak krowa umie latać...
B: Szczęśliwi czasu nie liczą
P: Taka jest niedziela, jak krowa umie latać...
B: Szczęśliwi czasu nie liczą
P: Pamiętaj że rozmawiasz z niemyślącą osobą...
B: Przepraszam. Czemu nie poszłaś do kawiarni, tylko akurat tu?
P: Było bliżej.
B: Bliżej do...
P: Bliżej od toru gokartowego.
B: Acha.
P: To dzisiaj w teatrze było wolne?
B: W co drugą środę mamy wolne.
P: Tak to mogę pracować.
B: Idziemy na lody?
P: Ok. Jak będę gruba to twoja wina!
B: Ale nie pójdę za to do sądu?
P: Raczej nie.
B: No to ok!
Poszliśmy do najbliższej budki z lodami. Smaki lodów jak myślę są nie istotne, więc nie będę pisała. Potem znowu się z nim wygłupiałam. Czyli normalny dzień...-Podoina
B: Acha.
P: To dzisiaj w teatrze było wolne?
B: W co drugą środę mamy wolne.
P: Tak to mogę pracować.
B: Idziemy na lody?
P: Ok. Jak będę gruba to twoja wina!
B: Ale nie pójdę za to do sądu?
P: Raczej nie.
B: No to ok!
Poszliśmy do najbliższej budki z lodami. Smaki lodów jak myślę są nie istotne, więc nie będę pisała. Potem znowu się z nim wygłupiałam. Czyli normalny dzień...-Podoina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz