Więc wybrałam się do tego teatru o godzinie dziesiątej (tak mi ta kobieta napisała na wizytówce) i od razu usiadłam w holu (zwanym również "Foyer" [wym. fułaje]) i zaczekałam aż ktoś mnie wezwie (tak miałam zrobić z tego co pamiętam z rozmowy). Siedziałam i rysowałam sobie długopisem po ręce
(tatuaż wyszedł mi fajny. Całe przedramię w rysunkach...) i po jakiś dwudziestu minutach przyszła po mnie jakaś kobieta.
(tatuaż wyszedł mi fajny. Całe przedramię w rysunkach...) i po jakiś dwudziestu minutach przyszła po mnie jakaś kobieta.
- Proszę wejść do sali. Musimy kiedyś zacząć.
- Tamta pani-wskazałam tamtą kobietę- powiedziała żebym zaczekała tutaj aż ktoś mnie wywoła.
- No to wywołuję cię. Idź na widownię i zaczekaj na swoją kolej.
Weszłam do sali. Była ogromna! Usiadłam na krześle i zabrałam z niego coś wyglądającego jak ulotka. Zajrzałam do środka... To był wycinek ze scenariusza, to miało być przedstawione na próbę.
- Teraz pan Bob i Pani Emily.
Weszłam na scenę z jakimś chłopakiem. Miałam zagrać księżniczkę która rozpacza, a on księcia niedoskonałego. Wyszło nam dobrze, nawet bardzo dobrze, ja nawet się popłakałam. Ostatnim momentem miał być pocałunek księżniczki i księcia. Szczegóły zostaną między mną a Bobem.
Kiedy skończyliśmy nasz występ jury nas oceniło (pozytywna ocena :O) i mogliśmy zejść ze sceny. Teraz czekam na zewnątrz na wyniki.-Podoina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz